Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 20 marca 2016
Rozdział 8
Jesteśmy obcy, dla siebie obcy - niepierwszy rok
Czarne owce, ofiary, łowcy - co drugi blok
Tworzą mosty - burzymy mosty, palimy ląd
Lecz wierzymy bracie tylko w jeden sąd.
Violetta:
Wjechaliśmy w dolinę koszmaru, gdzie słono płaci się za błędy. To miejsce jest okrutne, człowiek jest dla człowieka tak obcy, jak niebo dla piekła. Jakie porównania, całkiem nie jak ja. Obecnie znajdujemy się w dzielnicy red light ( czerwone latarnie). Prostytutki chodzą cały czas po ulicach, prawie nagie, mocno wymalowane, natomiast mężczyźni najczęściej to okrutni Meksykanie albo czarnoskórzy. Pamiętam pierwszy dzień kiedy wjechaliśmy do tej dzielnicy, poszłam tylko do sklepu, zaczepił mnie jakiś Meksykanin, strasznie się różniłam pośród tych ludzi, byłam inna. I tak byłam traktowana. Objął mnie w pasie, wkładając rękę pod moje spodnie, szarpałam się,
- Puta- nie znałam hiszpańskiego coś szeptał pod nosem. Nadal się szarpałam, krzyczałam o pomoc, nic żadnego ratunku, dużo osób patrzyło i omijało mnie, tak jakby to było coś nadzwyczajnego. W tedy nadleciał Leon z Federikiem kiedy tylko zobaczyli całą akcję natychmiast rzucili się na cudzoziemca, Leon wpadł w furię.
- Eres una puta, terminado rapidamente con usted. ( Ps. moja gramatyka z hiszpańskiego to jest coś)- powiedział Leon po hiszpańsku, nie wspominałam, że jest meksykaninem a w jego żyłach płynie latynoska krew. Nie wiedziałam co mówi, ale było to mega obraźliwe. Facet klęczał zwijała się z bólu, płakałam nie mogłam dłużej być silna, to mnie przerosło. A to dopiero pierwszy dzień. Co będzie potem, nie mam zamiaru już wychodzić z domu. Pobiegłam do naszego, starego mieszkania gdzie na razie mieszkamy. Szybko zatrzasnęłam się w pustym pokoju, korzystałam z tego że będę mogła być sama chociaż przez 15 minut. Ale tu nie można być samemu, nie ma to jak dzielić 2 pokoje na 12 osób, śpimy na brudnych, niewygodnych materacach, po dwie osoby. Ten mężczyzna był za blisko, czuję się strasznie upokorzona, zostałam potraktowana jak śmieć, jak zwykła dziwka. Zwinęłam się w kłębek, płacz był moim ukojeniem, płacz był bliską mi osobą, kiedy płakałam nie było mi lepiej, bo płacz zawsze przypominał mi o tym, że kiedyś już płakałam. Płacz. Myślałam o tym zdarzeniu, nie przejmowałam się nawet tym, że Leon tam został. Nie ma żadnej dziewczyny na tej wyprawię, on są tylko ich kobietami, ja jestem częścią bandy przestępczej. To nie one są narażane na takie wydarzenia. Diego patrzył się na mnie, zamknęłam oczy, nadal się przyglądał. Nie chcę go tu , niech wyjdzie, odejdź. Chciałam na niego krzyczeć, w tedy też go kochałam. Ale nie chcę żeby patrzył się na moją postać. Naglę Federico razem z Tomasem, wnieśli ledwo żyjącego Leona. Jego ciało było zakrwawione, siniaki zakrywały jego szmaragdowe. Na jego widok, wstałam to nie było ważne co zaszło. To on nie może ustać na własnych nogach, położyli go na naszym łóżku. Jego ręce były brudne, zakażone.
- Szybko apteczka! Na co czekacie!- Sami byli w podobnym stanie, była awantura. Teraz zacznie się tragedia, w tej dzielnicy nie będziemy mieć życia, jak mamy spędzić tu 6 miesięcy. Jęczał z bólu, jeszcze nigdy, tak go nie załatwili.
- Viola, zostaw- złapał mnie za rękę, w której trzymałam wacik, do wyczyszczenia ran.
-Leon, wytrzymasz, nie takie rzeczy wytrzymałeś. Niezłomni, nie pamiętasz.- spojrzałam na niego, trzymałam go mocno za rękę.
- Zabiłem go- wyszeptał. Przytuliłam go, tylko jego dotyk doprowadza mnie do szaleństwa.- Nikt!-podniósł ton, podnosząc się z miejsca, nie umiał utrzymać się na nogach - Nikt nie dotknie mojej kobiety- Federico chciał go usadowić, na łóżku.- Jeden jej włos, a zniszczę każdego, nie ważne czy to mój wróg, czy rodzina, zniszczę.
- Leon, chodzi położymy się-kontynuowałam mój opatrunek, nie byli się normalnie, ten typ wyciągną nóż. Zasnął wyglądał tak niewinnie, musiało go to wiele kosztować. Mój ojciec miał rację, wchodząc e to żegnamy się z dzieciństwem, to nie zabawa. Dopiero sobie to uświadomiła, te ściany sprzed wojen, pokazują mi tylko co się zaczyna. Zaczyna się wojna, przeciwko systemowi, powstaną ci najmniejsi. Bo tacy jak my im szkodzimy. Kocham go, kocham go tak bardzo, ale czemu go w to mieszali, powinien myć szczęśliwy, to moja przyszłość nie jego. On nie miał rodzinny w gangu, nic nie wiem o jego rodzinie, wychowywał się sam, z babcią która nie żyję od 6 lat. On to 23 lata cierpienia. Pamiętam moją pierwszą komunię, on dał mi różaniec, kazał nigdy nie zapominać, z skąd pochodzę, żebym była szczęśliwa. Wietrzył że nic złego mnie nie spotka, w tedy nie świętowałam, siedziałam w białej sukience na dachu, niebo było tak piękne. Wszyscy siedzieli biesiadowali, tylko ja chciałam posiedzieć spokojnie pomyśleć. w tedy przyszedł do mnie Leon, tylko on znał to miejsce.
-Patrz co mam- podał mi cały talerz ciastek.
- Dzięki
- Wiesz co Violu, tak cię kocham że mógłbym siebie zabić, abyś ty była szczęśliwa.
- Nie mogłabym być szczęśliwa bez ciebie.
- Jeśli za 10 lat to samo powiesz, nic nie powiem tylko uklęknę na kolano, poświęcając ci całe życie.
Nie ważne gdzie będziemy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zajebisty.
OdpowiedzUsuńJakiś oblech dobierał się do Vils.
Leon wkroczył do akcji.
Poturbowali go, ale tamtego zabił.
Broni swojej kobiety. Nawet za taką cenę.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Zajebisty.
OdpowiedzUsuńCudowny.
Piękny.
Super.
Genialny.
Leon słodki.
Mesykanin. Grrr Nie lubię go. Jak mógł dopierać się do Violki? Ale na szczęście Leon go zabił. Wszystko dla ukochanej.
Czekam na next.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki♥♡♥