Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 14



Podobny obraz

Czemu ty się, zła godzino, 
z niepotrzebnym mieszasz lękiem? 
Jesteś - a więc musisz minąć. 
Miniesz - a więc to jest piękne. 


Uśmiechnięci, współobjęci 
spróbujemy szukać zgody, 
choć różnimy się od siebie 
jak dwie krople czystej wody.
               
Wiesława Szymborska 


Leon!  Boli!. -Powiedziała już pełnoprawna osiemnastolatka do swojego sześć lat starszego partnera.
- Cichutko, wszystko jest  w porządku zaraz będzie dobrze.- Uśmiechną się do swojej ukochanej
-Ufasz mi kochanie.- Szepną do jej ucha. 
- Ani jedno wspomnienie nie mówi inaczej.-Wyszeptała i wtedy wielki ból zmienił się w niesamowitą rozkosz dwojga ludzi.

Violetta :
Dzisiaj tylko tak mogę to wspominać, nasz pierwszy raz. Jestem obecnie w drodze do małej wsi  100 km to Chicago gdzie obecnie bombardują miasto. Jedziemy małym  samochodem, który został stworzony  przed feudalizmem który powstał prawie wiek temu, z uwagi na bezpieczeństwo mam zakrytą twarz, po napadzie na sklep jubilerski jestem poszukiwana w całych stanach. Nie mogę skupić się na drodze wiedząc, że Leon jest tam. W środku tykającej bomby, która zabije nie tylko naszych braci, a wielu nie winnych cywilów.  Ale większość z was zgodzi się ze mną, czy któraś z was chciała zostać prostytutką. Proszę podnieście rączki, no dalej, a ty chłopcze chciałbyś zostać dilerem i narażając swoje życie dla wyższych sfer.
Prawo jest dyskryminujące, jeden z adulów może bezkarnie zgwałcić kobietę która należy do stanu ostatniego, który jest na samym dnie systemu. Właśnie tak, została poczęty mój mąż.

Ubrana byłam w białą sukienkę po mojej mamie, z uwagi na to, że byłam dosyć chudsza od mojej mamy. Oddałam sukienkę w pod opiekę Ludmiły, ona nie tylko ją zwęziła, a idealnie ozdobiła nadając jej skromnej wyrazistości. Miałam pokręcone włosy i wpięty wianek z prawdziwych stokrotek. Oczywiście podstawowym elementem były kolczyki od Leona, które dostałam w dniu moich urodzin. Cała uroczystość była w bunkrze, ponieważ państwo nie pozwalało zawierać ślubów stanu niższemu niż medinii którzy byli przed nami. Udało nam się wynegocjować od księdza, który był dopiero od paru dni na misjach i nie koniecznie wiedział o prawie panujący tu. Skorzystaliśmy z okazji.
Nie zapomnę do końca życia, wojna dopiero się zaczęła, byliśmy przepełnieni radości, nie wiedzieliśmy, że wojna to nie zabawa. Na ślubie byli wszyscy bracia i tata, który umarł dawno po tym wydarzeniu i zdołał dać Leonowi błogosławieństwo.
- Czy ty Leon Verdas bierzesz o tą Violettę Castillo za żonę?
-Tak.
- A ty Violetto bierzesz Leona za męża?
- Tak.
- Ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci.- Powiedzieliśmy wspólnie, następnie złączyliśmy nasze usta w pocałunku.

-Miałam go nigdy nie opuścić, obiecywałam przed Bogiem- Nawe nie zdawałam sobie sprawy, że powiedziałam to głośno.
- Słucham?- Gwałtownie odwróciła się Amber.- Violetta, ile razy już ci tłumaczyłam, że tak należy zrobić, pomyśl o dziecku.
No tak dziecko, mam wrażenie, że popsuło nam wszystko, nie miejcie mnie teraz za złą matkę, ale jakby nie ono mogłabym być teraz z Leonem. Wbrew pozorom chcę być matką, ale nie teraz, kiedy nie wiadomo czy ojciec dziecka przeżyje.
Tak bardzo go kocham.


piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 13


Violetta:
Na zawsze…..
W sercu na zawsze……
Tomas
Taki napis umieściliśmy w trumnie mojego brata.
Nie wiesz kiedy to się skończy.
Jesteście wszyscy światkami naszej historii, mojej historii, mojej i Leona.
Miną już 2 miesiąc wojny, wojny domowej. Państwo nas  wyniszcza , mój brat , mój kochany braciszek Tomas osierocił swoje dziecko. Miał dosyć, walczył pod ratuszem, walczył dla swojej małej księżniczki. Wbrew pozorom nie chcieli nas zabijać, najwygodniej im było jakbyśmy wrócili do swoich zajęć. Wsadzali by nie winnych ludzi za kratki, za niedopracowane godziny. Mało wam opowiadałam skupiłam się na historii, ale po co to dalej opowiadać skoro nie znacie struktury i zasad panującym w państwie. Piętnaście procent ludzi to bogaci przedstawiciele długoletnich rodów- którzy żyją z naszej pracy, a to albo policjanci, sędziowie i adwokaci - którzy zarabiają dosyć sporo, nie zapominajmy że wszystkie wyroki są na korzyść dziedziców, my czyli ludzie gorszej  półki jesteśmy większą częścią tego całego systemu. Wojna toczy się w 3 metropoliach Chicago, Nowy Jorku i Las Vegas.
Jeśli nas wszystkich powybijają, nie będzie kto za nich pracować  i cała ich wyimaginowana gospodarka, runie w gruzach, tak samo jak nasze ciała. Nie mamy refundowanej opieki zdrowotnej, jeśli nie  jesteś w stanie pracować lepiej umrzyj. Nasz gang okradał banki by móc wkupić od Europy potajemnie broń.  Nie mam idealnego wyposażenie, ale walczymy z policjantami. Nasze państwo nie posiada wojska, nikt nie chciał do niego wstąpić mimo, że obiecywali dużo jedzenia i pieniędzy. Spokojnie była to tylko manipulacja, abyśmy wstąpili po ich stronę, jeszcze za nich walczyli. Każdy mieszkał w obskurnych kamienicach, jak mówiłam wcześniej nie jesteśmy zameldowani, po śmierci matki Leona, zamieszkał sam. Na szczęście nie został zgłoszony. Jeśli by trafił do domu dziecka, już by nie żył. Zabijali się tam, z nudów, jeśli ty zostałeś kozłem ofiarnym miałeś niezłe doświadczenie od losu. Mieliśmy fart-a , jakoś przeżyliśmy, aż do teraz mój ojciec i najstarszy z naszej piątki. Tomas..
Aktualnie siedzimy w naszej kryjówce, w podziemiach. Jest z nami tysiące ludzi, państwo postanowiło strzelać Jedynym wyjściem schować się na obrzeżach miasta pod ziemią. Jest gorąco, delikatnie przecieram rany, mojego chłopaka, on łapie mnie za rękę i dotyka już mojego bardzo dużego brzucha. Przez te dwa miesiące cudem udało się nie poronić naszego dziecka. Jestem w dziewiątym miesiącu, mogę w każdej chwili zacząć rodzić. Nie chcę, chcę mieć dzieci, ale nie teraz. Te gwiazdy na które patrzę teraz, są przepełnione krwią. Z mojego transu przebudziło mnie małe dziecko.
- panie Leonie- wyszeptało całe się trzęsło - Czy już strzelają… Ostatnio jak strzelali, mamusia umarła. Czy ja też umrę ?
- Nie jesteśmy daleko, to nie realne – powiedział surowo Leon.
- panie Leonie
- Tak?
- Czy możecie się mną zaopiekować, a w szczególności pani Violetta.
- Violetta nie może się jeszcze bardziej stresować.
- Leon! To dziecko jego mama nie żyje.
- To niech znajdzie sobie innych rodziców. Jest tu pół tysiąca ludzi, ja nie mogę jestem przywódcą, a ty wiesz w jakim jesteś stanie. Jak bym tylko wiedział.- Krzyczał
- Jak byś tylko wiedział! To byś się ze mną nie pieprzył tak ?
- Violu- powiedział już ciepłym głosem.- Nie chcę aby moje dziecko wychowywało się bez ojca. A ja jako przywódca jestem odpowiedzialny za wszystkich, moje życie jest narażone sto razy  bardziej. Jak mogę  spać z myślą, że mogę osierocić swoje własne dziecko?
- Pamiętasz ten sylwester, ten pocałunek przy gwiazdach ?- spytałam
- Violu pamiętam każdą chwilę z tobą. Do czego zmierzasz?
- Czemu wszystko się zmienia? A gwiazdy pozostają takie same?
- Bo to nie są jeszcze te gwiazdy, nadejdą nowe, może się ich nie doczekam. Ale ty będziesz oglądać je każdego dnia.
Wtedy słyszeliśmy tylko, jeden wielki hałas, wszystko drżało. Zrzucili bomby w najbardziej liczną dzielnice biedy. Slumsy były na większym poziomie niż ta dzielnica. Moja rodzina mieszkała lepszej dzielnicy, kwestia szczęścia. Dzieciaki z tej dzielnicy, albo stawały się prostytutkami, dilerami, złodziejami. Było duszno, ktoś zwolnił miejsce abym mogła spokojnie usiąść. Z tyłu zobaczyłam chłopaka, bardzo mi kogoś przypominał, Nie  wiedziałam, że odegra ważną rolę w tym czasie.



-Ej, Violka fasolka!!- krzyknął do mnie chłopak miał 16 lat nie znałam go, zdziwiło mnie to, że wie kim jestem . i jak mam na imię  Miałam dopiero 10 lat, zdziwiło mnie, że ten chłopaczek ją zna. Pamiętam, ,że pytał się o Leona.
- Słuchaj mała wiem, że Leon mówi ci wszystko. Powiedz mi gdzie jest!!- Podejrzewałam, że jest od grupki Aleksa. Od zawsze, mogliśmy się pozbyć każdą podejrzaną grupkę, która nie chciała pomóc w buncie, a jedyne na czym jej zależało to na rzeczach materialnych. Tylko oszczędzaliśmy Aleksa mimo tego, że Leon go nienawidzi, to jest jego brat.  
- Nie wiem- powiedziałam cichutko. Bałam się go, Leon mi o nim trochę opowiadała, to najlepszy kumpel Aleksa, zgwałcił parę dziewczyn z jego dzielnicy.
- Obiecuję, że jak podrośniesz i twoi braciszkowie wciągną cię do tej grupy, zerżnę cię pierwszy. Na szczęście w moją stronę podbiegł Diego, już sami mogli sobie wszystko wyjaśnić. Pobiegłam jak najszybciej do domu,  zaczęłam płakać , sprawy związane z seksem, w moim okresie dojrzewania były dosyć straszne. Ludzie mówili o licznych gwałtach, na młodych dziewczynach. W telewizji, nic o tym nie mówili, jedynie co zdarzyło się w życiu dziedziców Lub poszukiwani, tak jak ja. Szukało mnie całe państwo, musieliśmy przebywać w tej dzielnicy. Na której obecnie jesteśmy, pamiętam groźnych bandytów I tego meksykanina którego zabił Leon. Zmienił się, czasami go się boje, kiedyś był nieskazitelny. Teraz nawet się nie uśmiechnie, za dużo, go to kosztuję.  
- Chwila !- Leon chyba zauważył na kogo się przyglądam Zwrócił się do chłopka
- Ja cię znam! Pracowałeś dla mojego brata
- Po co ci to wiedzieć!  Zabijesz mnie ! Nie zrobi mi to różnicy
- Nie zabije cię, tylko powiedz mi czy Aleks żyje?
- Nie, razem z bratem Castillo nie wiem jak on  tam Tomas zostali zabici pod ratuszem napadając na jednego adwokata.
- Czy Aleks mówił, jaki to adwokat.
- Nie jestem pewny, ale to chyba twój ojciec.
- Kazał  zabić swojego ukochanego syna, nie uwierzę to.
- A jednak, podobno stwierdził, że nie jest mu potrzebny. Chciał zrobić z  niego  policjanta, on jednak się nie zgodził. Zazdrościł ci, że byłeś nie zależny od wszystkich i sam utworzył swoją mafie.
- Przecież mógł być z nami. Czemu wolał działać na własną rękę jeszcze do tego Psuć wszystkie nasze plany.
- Ty razem z ojcem toczysz wojnę, a twój brat nie chciał być po żadnej stronie.
- Nie rozumiem to po co były mu kluczę do miasta, skoro plany mieliśmy tylko my.
- Adam był pod ratuszem, klucze do miasta ma Federico, pod czas akcji zamachowej działali razem. Wiem, że ty masz plany miasta, aby je aktywować trzeba pamięć USB podłączyć do komputera. Jednak hasło jest wygrawerowane na kluczu, które aktualnie jak wspomniałem wcześniej ma Federico.
- Co się dzieję z moimi braćmi?- Odezwałam się, jestem zdenerwowana, chociaż nie mogę dla dobra dziecka.
- Nie wiem mała. Już i tak bez znaczenia, więcej nie wiem. Jeśli nie będziecie mieć dostępu do planów miasta nie wygramy tego. Nawet nie wiemy gdzie jest ich siedziba
- Muszę znaleźć Federico!- powiedział do mnie chwytając za ramiona.
- Idę z tobą, nie puszczę Cię
- Violeta uświadom sobie jesteś w ciąży Pójdziesz razem z tłumem, Amber się tobą zaopiekuję. Przetransportujecie z tego miasta na mało wieś, daj Boże aby wam się nie stało. Tam spokojnie urodzisz, wiem gdzie będziesz od razu po wojnie przyjdę. Ucałowałam go jak najmocniej, beczałam, przecież jeszcze się zobaczycie, wmawiałam sobie, chociaż wątpiłam.
- Jeszcze się zobaczymy – to ostatnie co usłyszałam od niego tamtego dnia. 

wtorek, 21 czerwca 2016

One Shot

A jeśli ciszą będziesz  i słów się wyrzeknę
Leonetta

Leon Verdas zdolny i ambitny, nauka jak mało komu idzie mu  z łatwością  Ma 16 lat i chodzi do 3  gimnazjum.  Nie ma wielu przyjaciół, tylko dwójkę Fran i Thomasa są od niego rok starsi i chodzą do szkoły  średniej- studia 21. Jego matka od dawna nie żyje,  a ojciec nie wie o jego istnieniu . Mieszka  wraz z babcią w małym mieszkanku w obskurnej kamienicy.   Jego rutyna składa się z zajęciach w szkole i pracy w knajpce   brata Fran. Nie oszukujmy się renta nie jest duża ledwo wystarcza na rachunki i jedzenie. Jego największą pasją jest muzyka, ale mało z kim się nią dzieli.

Violetta Castillo- chociaż Violetta może mieć co zapragnie, nie musi się przejmować pieniędzmi. Jest całe życie sama , matka nie żyję od dobrych paru lat. A ojciec, zresztą zobaczycie sami…
Leon :
Ucałowałem babcię wychodząc z domu prosto w kierunku mojej szkoły . Spacerkiem  wyrobiłem się 10 minut przed ósmą . Wszedłem  na drugie  piętro gdzie mieliśmy teraz chemię,  od dawna była zapowiadana kartkówka, przypomniałem sobie niektóre informacje wczoraj w nocy, więc mogłem pewien ją napisać. Spostrzegłem całą moją klasę, siedzącą przy klasie, uczących się na ostatnią chwilę . Zadzwonił dzwonek a do sali weszła pani Bredrawska  Ludmiła  dostała jedno proste polecenie aby rozdać kartki, jednak nawet w tym były problemy.
- Ale mi się manikiur rozmyję - powiedziała
- Ferro rozdajesz - rzuciła jej na ławkę o ona wstał i zaczęła rozdawać.
Test nie był dosyć trudny niż się spodziewałem, ale jakoś dałem sobie radę. Na następnej lekcji jest godzina wychowawcza na której ma przyjść nowa uczennica  mam nadzieję że to nie będzie kolejna wytapetowana lala . Obecnie są dwie ławki do zajęcia, więc albo posadzi ją albo ze mną albo z Diego który zacznie się do niej dobierać. Usiedliśmy na swoich miejscach do sali weszła nauczycielka z nową uczennicą.  Spojrzałem w stronę drobniutkiej dziewczyny, miłym zaskoczeniem był jej delikatny, aż subtelny makijaż i lekko poskręcane loki, była taka naturalna.
- To jest Violetta mam nadzieje ,że tylko umilicie jej pobyt w naszej placówce   -powiedziała nauczycielka
- Violetto za bardzo nie ma miejsc więc siadaj albo z Leonem albo z Diego- już myślałem że usiądzie z Diego ,kiedy usiadła obok mnie .
- Hej -zwróciła się do mnie, odpowiedziałem jej szerokim uśmiechem
- Jakoś nie mogę odnaleźć się w tej szkolę wydajesz się mi taki inny -powiedziała
- Ty też jesteś inna, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Przynajmniej nie tak nie wytapetowana powiedział i się odwróciłem i zobaczyła grupkę niezbyt elokwentnych  dziewczyn .
- Taką tapetą to ja bym sobie cały dom obkleiła -  zaczęliśmy się śmiać  .
- Co robisz po szkolę?- zapytała
- Mam tylko  dwie godziny wolne, praktycznie na zjedzenie obiadu,  później musze iść  do pracy -powiedziałem
-Zazdroszczę ci ja nigdy nie mam obiadu w domu muszę jeść na mieście bo mój ojciec zresztą nie ważne - zawahała się
- Mi możesz powiedzieć, to ja ci opowiem o sobie
- Wiesz jak to jest mam dużo pieniędzy, ale jeszcze nigdy nie jadłam domowego obiadu, mój ojciec niezbyt lubi spędzać ze mną czas-Nastała między  nami cisza ale ją szybko przerwałem.
- Może chcesz iść do mnie na obiad? - zapytałem
- Nie chcę się narzucać -powiedziała
- No co ty babcia zawsze więcej gotuje więcej, i nie ma kto tego zjeść
- Przekonałeś mnie - zgodziła się, czy ja właśnie zagadałem do dziewczyny i to jeszcze tak pięknej.

Violetta :
Lekcje strasznie mi się dłużyły siedziałam z Leonem na każdej lekcji. Nie ma w tej szkole znajomych, ale nie zdziwiło mnie to ,tu są same pustaki  . Skończyłam lekcje i skierowałam się do szafki aby schować  parę książek.
Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Leona.
- Idziemy ?- zapytał ,a ja w ramach odpowiedzi pokiwałam głową .
Szliśmy spacerkiem jakieś 10 minut .rozmawialiśmy i śmialiśmy. Zatrzymaliśmy się przy przedwojennej kamienicy. Szliśmy na trzecie piętro drewnianymi schodami. Zobaczyłam drzwi z numerem bodajże osiem. Leon wyciągnął klucze i  je otworzył. Przepuścił mnie a później sam wszedł do mieszkania  a tam już wszędzie rozlegały się piękne zapachy pierogów.
- Zdejmij buty -powiedział i następnie obydwoje zostaliśmy w skarpetkach.
Leon objął mnie ramieniem a mnie przeszły ciarki na skórze  wszedł do kuchni razem ze mną i się przywitał :
- Cześć babciu- powiedział i pocałował ją w policzek- To jest Violetta moja koleżanka.
- Dzień dobry -powiedziałam
- Dzień dobry, już siadajcie nakładam wam do stołu -powiedziała i podała mi pierwszej talerz pierogów ruskich, były tak pyszne.
- Dziękuję pani bardzo- kulturalnie powiedziałam
- Jakiej pani mów mi babcia Jadzia. - zrobiło mi się przyjemnie na duszy, bo pierwszy raz poczułam co to znaczy mieć babcię.
Po zjedzonym obiedzie poszliśmy do jego pokoju widziałam że ma gitarę więc postanowiłam się zapytać 
- Grasz ?
- Czasami jak mam czas i jeszcze lubię śpiewać -powiedział a mnie tak strasznie korciło, że nie wytrzymałam.
- Zagrasz mi coś - i zrobiłam maślane oczy 
- Oczywiście-Patrzył się na mnie i grał


Leon i Violetta stali się sobie bardzo blisko byli przyjaciółmi obydwoje czuli coś do siebie ale bali się odrzucenia .
26 czerwca dzień zakończenia roku szkolnego . 
Wszyscy dostali świadectwo ukończenia szkoły gimnazjalnej.
Leon :
To ostatni dzień szkoły muszę iść powiedzieć jej co czuje to było strasznie dziecinę ukrywanie prawdy. Zaprosiłem ją na spacer rozmawialiśmy aż odważyłem się:
- Violu muszę ci coś powiedzieć-zacząłem się jąkać .
- Leon wyduś to z siebie-powiedziała spokojnie 
- Violetta ja czuję coś do ciebie.
- Też  czuję coś więcej niż przyjaźń - zbliżyła się ja też coraz bardziej aż zatopiliśmy nasze usta w pocałunku.

Siedzieliśmy na pomoście było mi trochę zimno a on zdjął z siebie kurtkę i na mnie założył
Po kilku miesiącach postanowiliśmy zrobić największy krok w naszym związku. 
Kochali się wiedzieli że są dla siebie stworzeni i co stało się tak po prostu z ich miłości zrobili to .
Nie wiedzieli że poniosą tak ciężkie konsekwencje swojej miłości
Wstałem rano zobaczyłem Violettę przy sobie była taka śliczna naturalna. Powoli zaczynała się budzić była wtulona w moją klatę
- Hej- powiedziała zachrypniętym głosem
   Chciała pójść się ubrać po byłą w mojej koszuli w kratę ale jej na to nie pozwoliłem i znowu wylądowała w moich ramionach.
- Twoje oczy to otchłań  -wyznałem to co dusiłem w sobie cały rok .
- To ty -powiedziała ,chciałem coś powiedzieć ale mi nie pozwoliła dotykając moich ust..
-Nie myliłam się! To ty! Ty jesteś moją  miłością  życia!
- Obiecuje nikt nas nie rozdzieli ,ożenię się z tobą - obiecałem.
                                                               Violetta:
- On mi wyznał miłość.- To się nie dzieje na prawdę dla nikogo nie byłam ważna, a dla niego jestem. Zapewnia mi bezpieczeństwo i takie rodzinne ciepło. A jego babcia to przemiła i przesympatyczna osoba.
Przebrałam się   w ubrania które kiedyś zostawiłam u Leona. Często nocowałam u niego kiedy bałam się ojca. Zwierzyłam się jego babci, dlatego nigdy nie miała nic przeciwko. Czasami sama proponowała, abym została.
-ślicznie wyglądasz - zarumieniłam się
- Widzisz przez ciebie się zarumieniłam
- Muszę komplementować moją księżniczkę - wziął  mnie  na ręce, zaniósł do kuchni i posadził na blacie. Machałam nogami bo nie dostawałam do podłogi. Zrobiliśmy sobie śniadanie, a kiedy odstawialiśmy naczynia do zlewu, weszła jego babcia.
- Hej dzieci! Już wstaliście! Miałam wam zrobić śniadanie, poszłam  rano na targ aby zrobić zakupy.
- Babcia my już zjedliśmy - powiedział Leon popijając herbatę
- No i moje zmagania na marne , jak tam nasza młoda para -spytała babcia mojego chłopaka
- Skąd  to wiesz? - przeraził się Leon
- Przyjechałam   szybciej od Gregoria i nie chciałam wam przerywać - skończyła a ja z Leonem zrobiliśmy się czerwoni.
- Spokojnie dzieci przecież nic się nie stało, Violu  gdybyś wiedziała co my w waszym wieku robiliśmy z dziadkiem Leona .
- Babciu- błagał ją Leona
- No co  Leonku ,przecież nic nie mówię.
- No to my się zbieramy. - Powiedział i ucałował  babcię ja też się z nią pożegnałam zabierając torebkę wyszliśmy .
- Przepraszam cię za nią, nie wiem co w nią wstąpiło - powiedział kiedy spacerowaliśmy przez park.
- Spokojnie ,nic się nie stało -powiedziałam i szliśmy dalej rozmawialiśmy aż zobaczyłam mojego ojca, on też chyba mnie zauważył bo szybkim krokiem  podszedł do nas.
- Violetta dla czego nie przyszłaś do domu na noc –spytał.
- Boooo- zaczęłam się jąkać, ręce mi drżały wiedziałam, że pożałuję tego co powiem, ale pierwszy raz w życiu miałam cholerną odwagę się przeciwstawić.
- A to teraz cię to obchodzi dziwne zawsze byłam tylko głupią wpadką, Co?- zaczęłam się drzeć
- Nigdy ci tego nie powiedziałem - zaczął się tłumaczyć
- Powiedziałeś nie zapomniałam że w wieku 13 lat przyszedłeś do domu pijany i wypowiedziałeś  te słowa "Że jesteś głupią wpadką! Ty mała suko”  . Nie pamiętasz tego? Bo ja tego nie zapomnę  do końca życia.- rozpłakałam się jak dziecko, okazji zauważyłam coś dosyć podejrzanego  że ten drugi facet przygląda się Leonowi.
- Byłem pijany - krzyknął
- Co mnie to obchodzi nigdy mnie nie kochałeś byłam tylko ciężarem , odpowiem ci na kolejne pytanie to Leon  Verdas ma 17 lat jest moim chłopakiem i to z nim straciłam dziewictwo!.- wykrzyczałam Leon mnie uspokajał bo już kompletnie straciłam nad sobą kontrolę. Ojciec nic nie mówił tylko odszedł ,a ten drugi został  stał tak samo nieruchomo jak wcześniej kiedy nagle się odezwał
  -Leonie Verdas pewnie mnie  nie pamiętasz ?- zapytał.
-  kim pan jest? Co pan od mnie chcę ?- zapytał zmieszany
-  Może to niedorzeczne ale jestem twoim ojcem- widać było że jest biznesmenem
- Przepraszam ale to pomyłka wychowywałem się bez ojca- powiedział
- Leon czekaj wiem że masz znak z serduszkiem za uchem tak jak ja, szukałem cię miesiącami-powiedział i pokazał i rzeczywiście były identyczne ale powiem szczerze byli podobni do siebie .
-  Nawet jeśli to prawda. Myślisz że rzucę się w objęcia tatusia.  Zapomnij nienawidzę cię!! Kiedy  ty jeździłeś mercedesami i jaguarami ja musiałem pracować żeby mieć co jeść , trudno wyżyć za 1000 złotych miesięcznie .Co?- zapytał
- Leon ja - nie dał mu dokończyć -Jakbyś chciał wiedzieć mama nie żyje, a wiesz dlaczego bo przez ciebie nie wytrzymała bo cię kochała.
-Choć Violetta idziemy-Wróciliśmy z Leonem do domu  bardzo mnie to boli  jak on może myśleć że nic się nie  stało . Stało się i to dużo . Byłam w objęciach Leona czułam się dobrze, przynajmniej to miałam . On i jego babcia oni byli moją prawdziwą rodziną  . Weszliśmy a ja szybko puściłam Leona i  pobiegłam do łazienki , zamknęłam ją na klucz zjechałam po ścianie .Słyszałam wołanie ale próbowałam to zagłuszyć .Byłam tak słaba obiecałam być silna. ale nie mogę. Dziś  mnie  to wszystko przerosło, tyle razy słyszałam, że jestem nikim sama zaczęłam w to wierzyć. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam na swoje  odbicie .Przywróciłam swoje wspomnienia. Byłam małą dziewczynką miałam 10 lat i dwa warkoczyki które zrobiła mi Olga- gosposia. Ona jedna mnie naprawdę kochała. Siedziałam w pokoju jak zwykle tata nie pozwalał mi nigdy nigdzie wyjść . Musiałam codziennie zmagać się z nudą . Wyszłam z pokoju zobaczyłam, że drzwi od poddasza są otwarte . Weszłam   po cichu bo tata zabraniał mi tam wchodzić. To co tam zobaczyłam, te wszystkie ubrania mamy i pamiętnik.. Drzwi się odchyliły a w nich staną ojciec.  ślina podeszła mi do gardła. 
- Tatusiu przepraszam nie chciałam - powiedziałam błagając 
-Co mnie to obchodzi tykasz się nie swoich spraw , jesteś bezczelną gówniarą - powiedział a mi zaczęły napływać łzy do oczu .I w tedy to się stało pierwszy raz mnie uderzył . Od tamtej pory codziennie mnie bił i od kąt skończyłam 16 lat nawet dotykać. Moje wspomnienia przerwał Leon.
- Violetta otwieraj  natychmiast!! Ostrzegam bo wyważę drzwi -ruszyłam się z miejsca i przekręciłam  zamek i  od razu wtuliłam się w Leona.
- Już cicho będzie dobrze -powiedział chociaż wiem, że on nie jest w lepszej kondycji psychicznej.
- Leon nic nie będzie -powiedziałam i zdjęłam bluzkę i pokazałam moje blizny.
- Już nikt ci nie zrobi krzywdy ,obiecuje - powiedział 
- Boję się wrócić do domu , za to co powiedziałam mu w parku .- Rozpłakałam się.
-  Przenocujesz u mnie 2 tygodnie, później pojedziemy po ubrania, i  z powrotem wrócisz do mnie - Powiedział nadal mnie tuląc 
-Ja nie jestem pełnoletnia mam dopiero 17 lat ,nie dawno skończone- powiedziałam
-Nie obchodzi mnie to - powiedział i się zebraliśmy.
Dwa tygodnie minęły bardzo szybko, najgorsze były noce, rozmyślałam o tym w jakie tarapaty wpędziłam  Leona.  Kiedy nastał ten znienawidzony dzień konfrontacji z ojcem. Całą drogę, trzęsłam się ze strachu, przecież ojciec zatłucze mnie na śmierć ojciec, bądź dobrej myli przecież idziesz z chłopakiem. Nie dość, że miałam kupę kłopotów z ojcem, to dotego podejrzewałam, że jestem w ciąży. Okres mi się spóźnia , a od paru dni tylko wymiotuje.
-Nie Leon! Ja nie pójdę! Boje się tam wejść! -Już chciałam się wracać, ale mnie zatrzymał i namówił.
- Jesteś ze mną, nic ci się nie stanie - Pocieszył mnie, chociaż wątpiłam w te słowa, znałam swojego ojca.
- Obiecujesz ?- zapytałam 
- Obiecuję – nie pewnie przekroczyliśmy bramę, która otwierała nam całą posesje.
- O panienka wróciła- czułam kpiny z jego strony. – Ile jej zapłaciłeś? Dobra była? Ee tam po co się pytam, pewnie tak fatalna jak matka,
- Też cię n nienawidzę-powiedziałam 
-  Ogólnie po co tu przyszłaś?- nalewał sobie już kolejną lampkę wina
-  Musze się spakować , ciesz się mnie już tu nie będzie , - skierowałam się do mojego starego pokoju Nie odzywając się spakowałam moje potrzebne rzeczy nie zabrakło tam pamiętnika mojej mamy który chowałam 6 lat przed ojcem .
Mieliśmy już wychodzić kiedy ojciec podszedł do mnie złapał za nadgarstek i pociągną na kanapę
- Nigdzie nie idziesz , dopóki się nie rozliczymy- Już przyłożył pięść do mojej twarzy.
- Zostaw jął - odezwał się Leon
- A co mi gnoju zrobisz?  Co pobijesz albo jeszcze lepsze naślesz policje? Ciekawe kto uwierzy 16- wi a nie sławnemu adwokatowi -powiedział z ironią .
 Całą swoją siłą rzucił mną , tak że moje ciało wylądowało na kanapie Usiadł na  mnie i zaczął dotykać nie mogłam się oswobodzić.
Leon się wkurzył i rzucił się na niego . Zaczęli się bić, nie wiedziałam co mam zrobić  .
Chciałam ich rozdzielić, ale mi się nie udało . Leon szybko uderzył mojego ojca tak aby ten nie mógł się wydostać.  Szybko złapał mnie za rękę, wyszliśmy z tego patologicznego domu ..
 Kiedy tylko wróciłam, zasnęłam objęciach  Leona z myślą że to dopiero początek i to wszystko się tak szybko nie skończy. Nie odchodzą , nie zmyją tylko na parę sekund kiedy przychodzi do mnie i mnie przytula, ale kiedy od niego się odsuwam moje myśli kierują się w stronę ojca .
- Leon? Mogę cię o coś spytać.- zapytałam kiedy leżeliśmy w tuleni przed telewizorem.
- Wal - powiedział z uśmiechem chociaż wiem że też go to przerasta.
- Czy nie żałujesz że w tedy z tobą usiadłam ? Twoje życie wyglądało by inaczej pewnie lepiej.- powiedziałam
- Violetta jest cholernie trudno ,ale ja nigdy nie żałowałem. bo wiem że jesteś miłością mojego życia.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć tylko się w niego wtuliłam.  .Nasze pieszczoty trwały by dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi .
Zaczęłam w głowie panikować że to policja albo gorzej mój ojciec . Leon przekręcił klucz, a w nich zobaczyłam Thomasa z Fran nie dziwie się że przyszli razem są przecież parą. 
- Przeszkadzamy?- zapytała się 
Chociaż się nie dziwię Leona koszula rzucona a ja z pomiętą bluzką.
- Nie , o garnęłam szybko pokój i usiedliśmy w salonie
- Leon mam do ciebie propozycje, nie odrzucenia  -odezwał się pierwszy 
- Jaką ??- był zdziwiony, o co chodzi przyjacielowi.
- Chciałbym żebyś, zdawał do studia -powiedział 
- Ale ...- nie dano mu dokończyć bo przerwała mu Fran
- Skończyłeś gimnazjum a to najlepsza szkoła po gimnazjalna i zdecydowanie dla ciebie .
-Fran ja nie mam pieniędzy- powiedział- wiesz ile musiał bym pracować, żeby się do robić na tę szkołę.
- Wiem dla tego rozmawiałam z Beto  nauczycielem gry na instrumentach, wiesz którym.
- Kojarzę ale do rzeczy Fran.
- Powiedział, że słyszał jak śpiewałeś i że opłaci ci naukę ,ale za to będziesz jego asystentem - powiedziała i pisnęła .
- Leon to dla ciebie ogromna szansa - powiedziałam 
-Nie wiem zastanowię się - odpowiedział zmieszany
- Masz czas do jutra , zadzwonisz do nas.?
- Na pewno się skontaktujemy
-Dobrze nie przeszkadzamy wam, pyzatym mamy jeszcze dużo do robienia  - wyjaśniła włoszka, kiedy już wychodzili z domu. 
Już miałam coś powiedzieć na temat studia, ale  przerwał dzwonek do drzwi. Odważnym krokiem otworzyłam nowym gościom na moje nieszczęście tym razem byłą to policja. - Dzień dobry , Czy tu mieszka pan Leon Verdas? - zapytał 
- A o co chodzi? -nie chciałam mówić że jest, chciałam zgrywać nic nie domyślającą się dziewczynę
- Został oskarżony o pobicie ze skutkiem  uszkodzenia  ciała.
- Violetta ,Kto  to ?-zapytał Leon a ja prawię zemdlałam
- Pan Leon Verdas? - zapytał.
- Tak , musimy pojechać na komendę został pan oskarżony o pobicie  .
- Zostawcie mnie nic nie zrobiłem. Prawdziwi przestępcy siedzą na wolności. - zaczął się awanturować aż wszyscy sąsiedzi wyszli na klatkę schodową . Chciałam temu zapobiec ale na marne Leona zabrali  a z dala słyszałam szepty.
- To taki spokojny chłopak , nigdy nie miał kłopotów ,- słyszałam rozmowę dwóch starszych bab 
- To pewnie prze tą dziewczynę.
- Podobno najlepszy uczeń, biedne dziecko. A słyszałaś Krysiu jak grał? Życie sobie zmarnował.- nie mogłam tego dłużej słuchać, po prostu poszłam do pokoju, płakać z bezsilności. PO paru nast. Godzinach udało mi się usnąć
W środku nocy  obudziłam się z krzykiem babcia Leona pobiegła i do mnie przyszłą i od razu mnie przytuliła .

Dwa tygodnie później :
Dzień rozprawy w sądzie
Nerwy szastały mną od sirotka kiedy to się zacznie siedzę przed salą i czekam  jestem tu w roli światka- Świadek Violetta Castillo proszona na sale - cała w nerwach
- Proszę imię i nazwisko , wiek ,zawód  .
-Violetta Castillo , Mam 17 lat i nie dawno skończyłam gimnazjum.
- Więc co pani wie w tej sprawię - sędzia zapytała.
- Pamiętam cały ten dzień . Spotkałam ojca w parku nie wróciłam na noc więc zrobił mi awanturę . Bałam się wrócić do domu bo wiedziałam że ojciec mnie znowu pobije .
- Ale to nie prawda , ta gówniara kłamie - w trącił się mój ojciec .
- Proszę o spokój- uciszyła go sędzia więc mogłam spokojnie dokończyć
- Leon poszedł tam ze mną po moje rzeczy ,zaczęła się awantura . Ojciec chciał już na mnie podnieść rękę wiec Leon broniąc mnie uderzył go i tak zaczęła się bójka .
-On jest nie winy to ojciec mnie bije . Zostało przesłuchane  kilka osób, .jego własny ojciec  był sędzią tej sprawy, staną po stronie mego ojca.
 . Sędzia się wygłosił następujący wyrok.
- W imieniu sądu skazuje Leon Verdasa za winnego i skazuje go na dwa lata pozbawienia wolności .
- To nie prawda, on jest nie winny!- nie mogłam uwierzyć on jest nie winy.
- Violetta uspokój się wrócę!- Policjant spiął jego dłonie kajdankami.
- Leon ja jestem z tobą w ciąży!- Tylko to udało mi się wykrzyczeć, mina mojego ojca była bezcenna.
Dwa lata później :
Pewnie chcecie wiedzieć jak się to wszystko potoczyło. Poszłam do liceum przy czym w wieku 18 lat urodziłam zdrową córeczkę maję, niestety przez ciąże, nie mogłam odwiedzać Leona  sam mi tego zabronił. Mój ojciec wraz z moimi  urodzinami wyrzucił mnie z domu, w tedy mogłam zamieszkać  u babci Leona. Dzisiaj jest dzień w którym Leon wychodzi na wolność wreszcie wyjdzie na wolność. Czekałam na niego w parku wraz z wózkiem.
Usiadłam w parku tam gdzie zawsze spotykałam się z nim. Zobaczyłam go pierwszy raz od długiego czasu, bardzo się zmienił, jak w sumie też. No tak jesteśmy  już pełnoletni mamy po 19 lat .
- Violetta , tęskniłem, przeczytałem wszystkie listy, a ty przeczytałaś. – zadawał tysiące pytań.
- Spokojnie Leon, mamy dużo czasu na opowiedzenie sobie wszystkiego.
- Całe życie- powiedział mi spoglądając prosto w oczy.- Czy mogę w końcu otulić moją córkę?- Delikatnie podałam mu małą w ramiona, nigdy nie zapomnę tego dnia.


Po tym pięknym dniu babcia Leona dostała zawału, umarła w szpitalu. Na pogrzebie uświadomiłam sobie, że to dzięki niej moje życie wygląda tak wspaniale. Ona kochała nas wszystkich I nigdy nie zapomnę smaku pierogów ruskich.
Koniec

niedziela, 1 maja 2016

rozdział 12

Władamy rymami jak towarem pieprzony narkoman,
To słowa z rodowodem, one łapią Cię na sonar.
Muzyka, sylaby, flow, my razem tworzymy tandem,
Na grobie tych skurwysynów z uśmiechem tańczymy sambę.
Chcieli spalić mnie na stosie #Czarownica_z_Salem,
Czekało na nich spotkanie z Włada Palownika palem.
Dwa złote albumy, niebawem mamy platynę,
Jesteś trzema wisienkami, ja jestem całym kasynem.





Leon:



- Alex przestań kłamać!!!- od razu wpadłem jak tylko usłyszałem że Alex wpadł na taki sam pomysł, oboje wiedzieliśmy że w tej szkole są ukryte acta prowadzenia działalność firmy naszego ojca. Natomiast Violkę wysłałem tam ze względu na bezpieczeństwo, szukają ją całe stany.
Te akta mogą zmienić bieg historii, mój ojciec jest adwokatem nic nie było dziwnego jakby nie to, że tworzy elitę w kraju. Alex jest jego dzieckiem po ślubie, ja jestem zwykłym bękartem. Jemu zależy tylko na pieniądzach ojcach, ja pragnę jego głowy.
- Ja kłamie??- zaśmiał się w mi prosto w twarz. - To powiedz temu cukierkowi dlaczego to robisz.
- Zamknij się Alex- nie mogłem jej spojrzeć w oczy.
- Serio wierzyłaś, że Leon chcę zmienić świat??- Zaśmiał się widocznie bawiła go ta sytuacja.- No Leonku powiedz, że robisz to wszystko aby zemścić się na ojcu, no może nie wszystko ciebie rucha dla przyjemności.- miała łzy w oczach, Alex nas opuścił, zostaliśmy sami.
- Dlaczego ?- rozpłakała się na dobre.
- Violetta- Delikatnie podszedłem do jej kruchego ciałka.
- Poświęciłam ci życie, z myślą, że robimy to dla lepszego jutra. Aby nie musiała pracować jako pokojów u takich jak twój ojciec, a ty nie musiał tyrać w kopalni. To był cel nasz i kruków. Wszyscy w to wierzyliśmy, a ty przyłączyłeś się tylko z zemsty.  Bo nie mogłeś żyć tak jak on, chodziło tylko o ciebie, zżerała cię zazdrość.Nic więcej. Od dałam ci się, miałeś być pierwszy i ostatnim.- Krzyczała biła mnie pięściami. Co przemieniło się w płacz, następnie się śmiała.
- Jestem pierwszym i ostatnim. Słyszysz? Jak myślisz mszczę się ale nie za siebie, tylko za ciebie. To wszystko, to wszystko spowodował mój ojca. Te wszystkie zasady, traktuję nas jak śmieci. Myślisz co czułem kiedy patrzyłem jak chodziłaś 2 lata w jednych trampkach. Pracowałem trzy miesiące, aby kupić ci standardowe buty. Miałem całą rodzinę, na utrzymaniu, moja matka umarła przez niego. On ma plany miasta, bez nich nic nie zrobimy. Alex wykorzystuję to, że miałem przed tobą tajemnicę. Chcę abyśmy się kłócili.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś o ojcu?
- To dla mnie zbyt drażliwy temat.
- Przecież jestem po to, mówiliśmy sobie wszystko.
- Violetta przepraszam.
- Leon chodzimy z stąd, nie chcę tu zostawać.
- Tylko dzisiaj.
Wyszliśmy z pokoju konserwatora i od razu skierowaliśmy się w stronę domu.Kiedy weszliśmy do domu zauważyliśmy, że pierwszy raz od roku mamy wolne mieszkanie. PO tej nie miłej sytuacji nie mieliśmy zbytnio humoru. Violetta położyła się na łóżku położyłem się tak aby patrzeć na jej twarz. Delikatnie otuliłem jedną ręką. Pocałowałem, ale ona miała ochotę na znacznie więcej, bo od razu usiadła  na mnie, przyglądałem się na nią. Nie wiedziałem w tedy że to ostania wspólna noc, przed wojną. Wojną o wszystko, będzie płacz, to czego nikt nie zapomni.

niedziela, 17 kwietnia 2016

rozdział 11




Chłopcy wysmarowani samoopalaczem
Banelowa subkultura pod pieprzonym krawatem
Nastoletnie kurwy wytapetowane, wycackane
Wracające na czworaka z dyskoteki nad ranem




Violetta:
Jest godzina 7:30, idę właśnie z Leonem za rękę do mojej nowej "szkoły". Jestem ubrana w to, jest tak słodkie i obrzydliwe, nienawidzę różu, przecież ja się ubieram tylko i wyłącznie w 3 kolory , jest to szary, czarny i biały, czasami nałożę bordo, ale tylko to. Jeszcze ten okropny kolor włosów, zrobili ze mnie 8 letnią dziewczynkę. Super muszę  udawać typowego szarak, aby nie rzucać się w oczy.  Kiedy widzę  furtkę przeszywa mnie dreszcz, to jest szkoła rejonowa, a jak wiecie obecny nasz rejon nie jest za kolorowy. Przecież w tej różowej sukience żaden z nich się mnie nie przestraszy. Leon spytał się czy wszystko mam, i w ogóle matkował mi niemiłosiernie. Delikatnie pocałowałam go,jednak on chciał coś więcej. O nie sam mnie w to wplątał, niech teraz cierpi.-
- Uciekliśmy z najbardziej chronionego sklepu w całych Stanach.A ty się pytasz czy poradzę sobie w liceum.
- Wiem  zawsze w ciebie wierzyłem, wiesz seksownie wyglądasz, tak niewinnie-poruszał brwiami.
- Chcesz małej dziewczynki Verdas? To idź do przedszkola.
- Castillo to tylko jeden rok, wszyscy o nas zapomną.
- Ok- opuściłam go bez większych pożegnań. Znalazłam swoją szafkę, szybko wrzuciłam tam książki, plecy wystarczająco mnie bolą od tego beznadziejnego małego łóżka, które jeszcze muszę dzielić z Leonem. Większość wygląda  groźnie, bynajmniej afiszują się z tym, inny mniej ubrani w jakieś bluzy i ja w idealnej różowej sukience , co za wstyd. Mam udawać ofiarę, to jakaś kpina,z zawsze byłam agresorem. Nawet nie czekałam chwile, aby już się ktoś do mnie przyczepił. Zauważyłam że wszyscy dokoła są jacyś wystraszeni, kiedy na korytarz wszedł jakiś chłopak, był cały w tatuażach, trochę jak mój Leon, ale ten miał na pół twarzy bliznę. Ja go kojarzę  Zaczął się do mnie przybliżać i z wielką siłą pociągną mnie do jakiegoś pomieszczenia. Byliśmy w kantorku konserwatora.
- Widzisz to- wskazał na swoją bliznę
- Nie da się nie zauważyć- chciałam się puknąć w głowę za swoją bezmyślność, przecież miałam nie robić kłopotów, a na pyskowałam chyba największemu bandziorowi w szkole.
- Wiesz kto mi to zrobił ?
- Nie- Na szczęście powstrzymałam się od tekstów takich jak " święty mikołaj" czy " wróżka z Nibelandii"
- Verdas twój ukochany Leon, mówił ci coś o swoim ojcu?
- Nie jedynie że nie chcę go znać.- powiedziałam nie będę przy nim udawać.
- Jego ojciec to też mój ojciec złotko.
- Ty jesteś bratem Leona?- zdziwiłam się
- Dopiero teraz zrozumiałam, że to:
- Alex- wyszeptałam
- Myślałem że się nie domyślisz, jednak nie jesteś tak tempa jak myślałem. wracając do naszego ojca, czyżby nie mówił ci że jest największą szychą adwokacką.
- Kłamiesz Leon nie może być z tej bogatej strefy.
- Bo nie jest,Leon to zwykły bękart, ja jestem chcianym synem.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć?
- Leon nie wysłał cie do tej szkoły, dla twojego bezpieczeństwa, chciał .............


niedziela, 10 kwietnia 2016

One Shot 1 miejsce


Idealny niepowtarzalny. Zwycięstwo zasłużone. Tylko ona jedna wysłała prace.
Przykro mi, ale to czas na radość  naszej zwyciężczyni. Gratulacje Patty Super



Mała dziewczynka siedzi w kącie ponurego pokoju. Ma dopiero 8 lat. Miejsce jest wilgotne i ciemne. W pomieszczeniu nie ma światła. Jedynie wpada tam w jasność z dziurki na klucz od drzwi, które są zamknięte. Jest przerażona. Tyle cierpienia doświadczyła się ta mała osóbka. Słyszy głośne kroki. On tu nadchodzi. Boi się go. Zwija się w kłębek. Po jej policzka płynął łzy. Nie chce go widzieć. Chce wpaść w ramiona matki oraz ojca i czuć się bezpieczna, ale ich już nie ma na tym świecie. Zostali zamordowani przez mężczyznę, który ją więzi. Drzwi zostają gwałtownie otworzone. Do pomieszczenia wchodzi potwór. Jest ubrany w czarny T-shirt, dżinsy. Na ręce ma tatuaż koniczyny. Ma pogardliwy uśmiech. Podchodzi do szatynki. Ciągnie ją za włosy. Ją to boli. Zaczyna dotykać jej ciało. Czuje wstręt do niego. Zawsze jak tu przychodził to robił. Nie chce tego, ale on jest za silny. Ściąga jej koszulkę jeszcze nie objawiły się u niej oznaki kobiecości. Dotyka ją wszędzie. Ręce wsadza w jej cytrynkę. Zachłannie tam się porusza. Go to podnieca. Jest taka bezbronna. On ma nad nią przewagę. Robi z nią co chce. Uczucia tego dziecko go nie obchodzą. Krucha istota przechodzi piekło od kilku miesięcy. Policja szuka jej. Zrobiło się o niej głośno. Na całym świecie szukają jej odpowiednie służby. Mężczyzna nie mógł już ryzykować. Kilka dni potem wyprowadził ją w głąb lasu i próbował zabić, ale umożliwiło mu to szczekanie psa policyjnego. Uciekł z miejsca zostawiając ją samą. Znalazła ją policja. Teraz jej nic nie grozi. Jest w dobrych rękach. Tyle ta istota przeszła. Czy się jej uda po tym pozbierać?
***
Budzę się z krzykiem. Serce mam przyspieszone. Zwijam się kłębek. Znów mnie przeszłość dopada w śnie. Ten koszmar. Tamtego mężczyzny nie znaleziono.Nikt nie wie o tym co się wydarzyło parę lat temu. Wie tylko moja najlepsza przyjaciółka. Po tym jak znalazła mnie policja trafiłam do domu dziecka. Tam właśnie ją poznałam. Teraz mam 20 lat jak ona. Razem mieszkamy, bo to wychodzi taniej. Do pokoju wbiega blondynka. Od razu mnie przytula. O nic nie pyta, a wie co jest dla mnie teraz najpotrzebniejsze. Wtulam się nią w moim ciałem.
- Vils powinnaś pójść do psychologa. - Mówi Ludmiła. Od razu się od niej odrywam.
- Nie. Nie chcę przechodzić przez to drugi raz. Nie będę się zwierzać obcemu człowiekowi. - Odpowiadam. Ona tylko wzdycha. Razem kładziemy się na łóżku. Po kilku minutach zasypiamy.
***
Budzę się przed blondynką. Jest dopiero parę minut po ósmej. Dzisiaj jest sobota, więc do pracy iść nie muszę. Całe szczęście. Płeć męską próbuję unikać. Mam złe doświadczenie z nimi. Boję się im zaufać. Jestem cichą myszką. Przez całe życie chyba będę przechodzić to wydarzenie przed lat. Wtedy byłam małą dziewczynką, Nic niewinną istotą. Życie mnie każe od młodych lat. Byłam dzieckiem, a tyle mnie spotkało. Dlaczego? Czym sobie zasłużyłam? Nic nikomu nie zrobiłam. Po moim policzku spłynęła łza cierpienia. Szybko ją starłam. Udało mi się żyć do tej pory jakoś normalnie, ale nadal czuję ten lęk. Wciąż się boję, że go zobaczę. Że koszmar znów wróci. Tego boję się najbardziej.
- Znowu o tym myślisz? - Zapytała, a bardziej stwierdziła. Wtuliłam się w nią. Ona jest moim oparciem. Zawsze mi pomoże i nigdy nie zostawi. Taka przyjaciółka to skarb.
- Federico zaprosił nas do jego domu. Nie chcę słyszeć odmowy. - Federico Verdas to jej chłopak. On jest dobry trudno było mu zdobyć moje zaufanie, ale się udało, ale nie na tak duże, żeby z nim zostać sam na sam. Zawsze przy nas jest Ludmiła. On nic nie wie o mojej przeszłości i tak niech zostanie. Jak odmówię i tak będzie o tym gadać póki się nie zgodzę. Więc już jest wszystko jasne. Blondynka nie wie co to słowo ,,odmowa'' skierowane w jej stronę. - Będzie tam jego brat. Musisz przełamać lęk, nie wszyscy są tacy jak on. Już z nim rozmawiałam i jest całkiem porządku. - Dodała. Na to nie byłam przygotowana. Ja nie chcę tam iść! Boję się. A co jeśli będzie chciał mnie skrzywdzić?
- Wszystko będzie dobrze Vivi. On nie jest zły. Pamiętaj, że ja tam będę. - Powiedziała prawdopodobnie widząc moją reakcję.
- No dobrze pójdę tam jeśli ty tam będziesz. - Oznajmiłam cicho. Przytuliłam przyjaciółkę. Jest dla mnie jak siostra.
- Będę. O to możesz być spokojna. - Potwierdziła.
- O której mamy tam być? - Zadałam pytanie odrywając się od Ludmiły. Spojrzała na swoją rękę na, której był zegarek.
- Za jakąś godzinę. - Odpowiedziała. Szybko zabieram ze sobą ciuchy i biegnę do łazienki. Wykonuję poranne czynności. Ubieram się dżinsy i koszulkę. Nie za obcisłą i nie za wielką. Nie chce się za bardzo wyróżniać i dlatego nie pokazuję swojej figury. Włosy wiąże w kitkę. Lekko się maluję. Gotowa schodzę do kuchni. Tam już czeka na mnie blondynka.
- Zrobiłam śniadanie. - Chwali się. Zajadamy pyszne pyszności, czyli jajecznicę z pomidorkami. Ubieramy kurtki i buty. Mamy jesień więc nie jest za ciepło. Wychodzimy z domu. Słychać stukot moich brązowych kozaków odpijających się o chodnik. Ludmiła zawzięcie mówi o modzie, a ja słucham. Nawet nie wiem kiedy docieramy na miejsce. Blondynka dzwoni dzwonkiem. Po chwili otwiera nam drzwi jej chłopak. Zaprasza nas do środka. Ściągamy zbędne ubrania. Wchodzimy do środka. Nikogo nie ma oprócz naszej trójki.
- Gdzie Leon? - Zapytała się moja przyjaciółka.
- Zaraz powinien być. - Oznajmił.- Kawy? Herbaty? - Zadał pytanie bardziej do mnie, bo u Ludmiły wie. Przecież już długo ze sobą chodzą. Za niedługo to będzie pół roku.
- Herbatę. - Lekko się uśmiecham. Brunet znikł za ścianą. Razem z Lu usiadłyśmy na kanapie. Po chwili wraca Federico. Stawia przed nami kubki. Zajmuje miejsce koło swojej dziewczyny.
- Co tam Violu słychać? - Zagaduje.
- Dobrze. - Odpowiadam. Po wnętrzu rozchodzi się dźwięk dzwonka. Chłopak idzie otworzyć. Teraz się obawiam tego spotkania. Po chwili wraca do salonu z przystojnym szatynem. Wygląd tu nie ma nic do znaczenia. Na chwilę napotykam się jego wzrokiem. Zapominam o przeszłości. Widzę w jego oczach piękną zieleń. Są jak dwa szmaragdy.
- Jestem Leon. - Wita się ze mną.
- Viooletta. - Jąkam się. Znów umie się włącza nie ufność mężczyzną. Podaje mi dłoń. Niechętnie ją ujmuję, ale szybko się uwalniam z uścisku. On się na mnie patrzy zdziwiony, ale nic nie mówi. Muszę przyznać, że przeszło przeze mnie miłe ciepło jak dotknęłam jego skóry. Siada na fotelu. Każdy o czymś rozmawiają tylko nie ja. I mi to na rękę.
- Violu czym się zajmujesz? - Zadał pytanie Leon.
- Niczym istotnym. - Wyminęłam pytania. Mój wzrok był skierowany na podłogę. Jestem nieśmiała i boję się zaufać. A tym bardziej facetom. - Będę już szła. - Oznajmiłam. Wstałam z sofy. Zabrałam mój płaszcz i wyszłam z domu. Było już ciemno. Skręciłam w uliczkę w parku. Mogłam iść dłuższą drogą. Teraz mam dziwne przeczucia. Usłyszałam dźwięk roztłuczonego szkła oraz kroki. Były coraz głośniejsze. Zaczęłam biec. Serce biło mi z szybkością światła. Obracam się za siebie. Widzę jak za mną idzie, a raczej biegnie pijany mężczyzna. Nagle wpadam w czyjeś ramiona. Podnoszę swój wzrok. Pierwszy raz się cieszę, że widzę przede mną go. Wtulam się w Leona. Cała się trzęsę.
- Już spokojnie. Już sobie poszedł. - Szepnął mi do ucha wtulając mnie bardziej w niego. Przy nim czuję się bezpiecznie. Chyba mogę mu zaufać.
- Dziękuję. - Wyszeptałam odrywając się od niego.
- Odprowadzę Cię do domu. - Uśmiechnął się. Moje serce przyspieszyło. Ma piękny uśmiech. Przyjęłam jego propozycję. Odprowadził mnie pod same drzwi.- Dziękuję. - Szepnęłam patrząc w jego oczy.- Przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się z gracją przede mną. Zachichotałam na ten czyn. Pocałował mnie na pożegnanie w policzek. Zarumieniłam się na ten gest. Weszłam do środka. Pierwszy raz się tak czuję przy mężczyźnie. Nie wiem co się ze mną dzieje? Czy to dlatego, że mnie obronił? A może to coś więcej?
***
Dni mijały niezmiernie szybko. Od nieprzyjemnego wydarzenia minęły dwa miesiące. Leon został moim przyjacielem. Zaufałam mu. O mojej przeszłości mu nie wspominałam. On mnie do tego nie zmusza. Wie, że to dla mnie bardzo bolesne. Mówi, że będzie czekać aż będę wstanie mu wyjaśnić. Zaczęłam go darzyć głębokim uczuciem. Zakochałam się w szatynie. On jest inny, wyjątkowy. Wiem, że mogę na niego liczyć. Czuję się przy nim tak bezpiecznie. Wiem, że on nie mógłby mnie skrzywdzić. Ale czy jestem gotowa na związek? Ubrana w czarne rurki, białą bluzkę i skórzaną kurtkę wychodzę z domu. Kieruję się do zamieszkania Verdasa. Kiedy jestem na miejscu dzwonię dzwonkiem. Po chwili otwiera mi właściciel zielonych oczów. Zaprasza mnie do środka. Przechodzimy od razu do salonu. Jest bardzo przytulny.
- Muszę Ci Violu coś powiedzieć. - Mówi kiedy siadamy na kanapie. Jest jakiś zdenerwowany. O co chodzi? - No bo ja... no ten... jak to powiedzieć. - Ciągle się jąka.
- Powiedz to w prost. - Sugeruję.
- Kocham Cię Violetto. - Wyznaje, a ja zamieram. Nie przypuszczałam, że ta chwila nadejdzie. A co ja myślałam? On zakochany we mnie?
- Powiesz coś? - Zapytał z niecierpliwiony.
- Leon nie wiem co mam powiedzieć. - Zaczęłam.
- Powiedz, że mnie nie kochasz to odpuszczę. - Oznajmił.
- Nie mogę tego zrobić. - Powiedziałam.  - Ponieważ dlatego, że bardzo Cię kocham. - Dodałam. Zbliżył się do mnie. Delikatnie pocałował mnie w usta tak jakby się bał. Oddałam pocałunek pozwalając chłopakowi na więcej. Uwierzycie, że to był mój pierwszy prawdziwy pocałunek? Co się dziwić z moimi przejściami. Oderwaliśmy się od siebie. Na naszych twarzach był wymalowany uśmiech. On sprawiał, że zapominałam o przeszłość. Teraz liczyła się teraźniejszość oraz przyszłość. Od teraz nie będę patrzeć wstecz. Tamto zostawiam za moimi plecami. Idę na przód i się nie poddam. Jak Leon pojawił się w moim życiu wszystko pozmieniał. Wprowadził w nie kolory, których brakowało. Nadał mojemu życiu sens. On jest tym co mi brakowało. Kiedyś chisteryzowałam jakie moje życie jest za tak przeproszeniem do dupy. Już myślałam, że Bóg się na mnie uwział. Ale teraz wiem inaczej. Udowodnił mi to podstawiając na mojej drodze szatyna, którego kocham. Leon jest moim przyjacielem, miłością, rozkoszą, bratnią duszą. Bez miłości człowiek w pełni nie żyje. Dopiero z tym uczuciem zaczynamy się ożywiać. Czujemy, że dopiero żyjemy. Brak miłości jest jak ptak bez skrzydeł. Ryba bez szkrzeli. Zima bez śniegu. Szkoła bez nauki. Zegar bez wskazówek. Muzyka bez melodii. Kwiat bez wody. Teraz zdałam sprawę jak bardzo jej potrzebowałam. Nie czułam się nigdy kocha. Wiem, że rodzice mnie kochali, ale odeszli do nieba.
- Nie wiesz jak zmieniłeś mój świat odkąd Cię poznałam. - Wyznałam szczerze. - Czerń i szarość zastąpiłeś jasnymi kolorami. - Dodałam. Przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem.  Było mi tak przyjemnie.
- Zawsze będę Cię Kochać księżniczko. - Szepnął w moje ucho.***
Razem z Leonem spacerujemu po pięknym parku Buenos Aires. Słońce przyjemnie oświetla mi twarz. Moja sukienka lekko kołysze w rytmie wiatru. Nasze dłonie się splecione w jedność. Razem jesteśmy już od jakieść godziny. Tyle nasz związek trwa.
- Wiesz, że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie? - Szepnął do mojego ucha. Po moim ciele przeszły przyjemne ciarki. Czułam jego oddech. Na jego słowa się zarumieniłam.
- Wcale nie. - Zaprzeczyłam.
- Nie zaprzeczaj. Musisz siebie dowartościować. Jesteś najśliczniejsza na świecie. Jesteś jak kwiat róży, piękna i delikatna. - Wyznał. Byłam czerwona jak burak.
- Kocham Cię Leon. - Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, które wyrażały miłość. Moje zapewne też takie były.
- Ja ciebie też kochanie. - Odpowiedział. Cmoknęłam jego usta delikatnie, odwzajemnił go. Muszkaliśmy swoje usta z uczuciem.
***
Od wydarzenia w parku minęło dwa miesiące. Jestem szczęśliwa z Leonem. Bardzo się kochamy. Widujemy się każdą wolną chwilą. Jesteśmy jak nastolatkowie zakochani sobie bez opamiętania. Wstałam z wygodnego łóżka z radością. Teraz roztwiera mnie energia. Czuję, że żyję. O przeszłości pomału zapominam. Nie chcę żyć z tym co było. Wykonałam poranne czynności. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Lekko się pomalowałam. Ubrałam się w białą bluzkę oraz niebieską spudniczkę. Na nogi założyłam czarne szpilki. Gotowa zeszłam na dół. Zdziwiło mnie co zastałam w kuchni. Zobaczyłam Leona robiącego śniadanie. Kiedy przyszedł? A gdzie Lu?
- Co tu robisz? - Zapytałam się obserwując szatyna.
- Cześć.  Mi też miło Cię widzieć kochanie. - Powiedział.
- Hej. Co tu robisz? - Powtórzyłam pytanie.
- A co nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Udawał smutek.
- Oczywiście, że się cieszę. Tylko co robisz tak wcześnie rano? - Wyczekiwałam odoowiedzi.
- Wcześnie rano. - Prychnął. - Jest 11:00. A robię śniadanko mojej śpiączej królewnie. - Wyjaśnił. Zajęłam miejsce na krześle przy stole. Po chwili podstawiono mi pyszną najecznicę. Jak to pięknie pachnie. Zaczęłam ze smakiem "czyścić" talerz.
- Powinieneś mi częściej gotować. - Stwierdziłam.
- Dla Ciebie wszystko. - Oznajmił uśmiechnięty. Umyłam talerz po sobie. Mój chłopak posadził mnie na stole. Spojrzałam w jego oczy. Były przepełnione miłością. Ufałam mu bezgranicznie.
- Wiesz jak Cię kocham? Kocham jak wariat. - Powiedział z słodkimi dołeczkami.
- A ja Ciebie nie. - Odparłam uśmiechnięta.
- Wiem, że to nie prawda. Takiego ideału nie można nie kochać. - Wyznał pewny swoich słów. Zaczął mnie łaskotać. Zwyjałam się ze śmiechu. To najgorsza tortura jaka może być. Po chwili przestał.
- Kocham Cię głupku jak szalona.Kocham za to, że jesteś.Kocham za to jaki jesteś.Kocham za to jaki jesteś przy mnie.Tak bardzo Cię kocham. Nie wyobrażam świata bez Ciebie. Przy tobie moje życie ma sens. - Przez całą wypowiedzią wpatrywałam się w niego.
- Zamieszkaj ze mną. - Wypala nagle. Jestem szokowana jego propozycją.
- Jesteś tego pewny? - Zapytałam się.
- Jak niczego innego. - Oznajmia. ***
Minęło już rok od kiedy jestem z Leonem. Od kilku miesięcy mieszkam z szatym. Jest wspaniale. Kocham go całym sercem. Lu przeprowadziła się do młodszego Verdasa. Blondynka jest w pierwszym miesiącu ciąży. Będę miała chrześniaka. Nie wiadomo czy to chłopiec czy dziewczynka. Na to jest jeszcze za wcześnie, żeby to wiedzieć. Ubrałam na siebie czerwoną sukienkę oraz czarne szpilki. Mój chłopak kazał mi siedzieć w sypialni i czekać aż mi pozwoli opuścić to pomieszczenie. Nie wiem co on knuje. Powiedział tylko, że mam się ładnie ubrać i czekać. Do pokoju wchodzi szatyn. Był ubrany w czarny garniur. Coś się szykuje. - No nareszcie. - Mówię gdy go widzę.
- Zamknij oczy. - Nakażuje. Wykonuje jego prośbę. Czuję, że odrywam się od podłogi. Słyszę jego kroki. Po chwili postawia mnie na własne nogi.
- Możesz otworzyć oczy. - Szepcze mi do ucha. Po moim ciele przechodzi przyjemny dreszcz. Czuję jego oddech na swojej szyi. Otwieram oczy. To co widzę wzrusza mnie do łez. Nikt dla mnie tak bardzo nie wysilił jak on. Stół pięknie przyozdobiony. Wszędzie płatki czerwonych róż.
- Dziękuję. - Szepczę. - Dziekuję, że dla mnie to przygotowałeś. - Jego oczach pojawiają się iskierki. - Dla Ciebie wszystko zrobię. - Oznajmił. Odsunął mi krzesło. On zajął miejsce obok mnie. Zjedliśmy przepyszną kolację. Nagle Leon ukląknął na jedno kolano. Z kieszeni wyjął czerwone pudełeczko.
- Violetto Castillo zostaniesz moją panią Verdas? - Cały czas patrzył mi w oczy.
- Tak. - Szepnęłam. Pojedyncza łza zleciała mi po policzku z wzruszenia. Założył mi na palec pierścionek zaręczynowy. Pocałowałam go bardzo zachłannie. Nasz pacałunek był namiętny i brutalny. Przenieśliśmy się do sypialni. Położył mnie na łóżku. Zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Przytrzymał mi ręce.
- Na pewno tego chcesz? - Zapytał się mój narzeczony. Byłam jeszcze dziewicą. Leon czekał aż będę gotowa. Nie naciszkał.
- Jestem pewna. - Odparłam. Znów złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Teraz już można się domyślić co było dalej. Przeżyłam z ukochananym swój pierwszy raz i było cudownie. Był bardzo delikatny. Kochaliśmy się przez pół nocy.
***
Od oświadczyn minął tydzień. Już z Leonem mamy wyznaczoną datę ślubu. To już za 4 miesiące. Siedzę w salonie i czytam jakiś magazyn. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Leon poszedł otworzyć. Po chwili wrócił. To co zobaczyłam mnie przeraziło. Przeszłość mnie spotyka. Przede mną stał ten przez, którego miałam zniszczone dzieciństwo. Rozpoznałam go po tatuażu. Te same rysy twarzy.
- Violu poznaj mojego ojca Ernesta. - Powiedział Leon, a ja zamarłam. Ten człowiek jest jego ojcem? Mój Leon spokrewniony z tym, który mi zniszczył życie. Ernest Verdas nic się nie zmienił, może z wiekiem przybyło trochę zmarszczek. Leon i jego ojciec nie są podobni do siebie. Znów świat mi się wali. Dlaczego musiał się pojawić na mojej drodze? Wtedy kiedy wszystko ułożyłam.
- Może mi przedstawisz tą piękną panią. - Zasugerował Ernest. Słysząc jego głos wzgrygnęłam się. Pewnie byłam blada jak ściana. Kto by nie był widząc swojego oprawcę? A teraz stoi metr przede mną uśmiechając się głupio.
- Moja narzeczona, Violetta Castillo. - Przedstawia mnie mój narzeczony. Blondyn słysząc moje nazwiska uśmiecha się chytrze. Rozpoznał mnie. To jest pewne. Co teraz będzie? Czy powiedzieć Leonowi prawdę o nim, o mnie, o przeszłości? Chyba to będzie zły pomysł. Może mi nie uwierzyć i wtedy stracę go na zawsze. A tego nie chcę. Wiem, że Leon jest inny od swojego ojca.
- Violu mój ojciec zamieszka z nami przez kilka dni. Nie masz nic przeciwko? - To mnie teraz szokowało. Pod jednym dachem z pedofilem? To koszmar. Życie znów się nade mną znęca. Chce się obudzić z tego horroru, ale to nie sen. To prawdziwa rzeczywistość. Okropna, ale realna. Co ja zrobiłam temu światowi? Byłam dzieckiem, a tyle mnie przeszło.
- Oczywiście, że nie. - Ledwo wypowiadam. Co ja mogę zrobić w tej chwili? Gdybym się nie zgodziła mógłby nabrać podejrzeń. Leon zaprowadza blondyna do pokoju gościnnego. Verdas jest podobny do swojej matki, którą poznałam. Jest bardzo miłą kobietą. Veronica, tak ma na imię, jest po rozwodzie. Stoję w miejscu i wpatruję się przed siebie. Dla czego jak już mam coś ułożone zaraz to się spieprza? Po moim policzku spływa łza uczuć. Smutku, bólu, bezradności, cierpienia. Szybko ją ścieram. Po chwili wraca mój narzeczony.
- Blada jesteś. Wszystko w porządku? - Pyta się szatyn.
- Trochę głowa mnie boli. - Mówię.- Przynioszę Ci tabletkę przeciwbólową. A ty idź się połóż.  - Nakazuje. Idę do seojej sypialni. Wchodzę schodami na górę. W korytarzu zatrzymuje mnie głos i to jeszcze jego. Osoby znienawidzonej.
- Jeszcze piękniejsza jesteś niż dziecko. Jakbym wiedział, że aż tak wypiękniejesz to bym Ciebie nigdy nie wypuszczał złotko. - Jego uśmiech wyraża wszystko. Nic nie żałuje. Nie obchodzi go, że jestem Leona narzeczoną. On uczuć nie ma. Jego dłoń dotyka mojego ramienia. Po moim ciele przechodzą zimne dreszcze. Szybko wymijam go i wchodzę do sypalni. Jeszcze usłyszał jak powiedział: ,,Że przede mną nie uciekniesz." Teraz zaczynam się bać całkowicie. Kładę się na łóżku i płaczę. To są łzy bezradności. Co ja mam robić? Jestem rozdarta. Słyszę otwieranie drzwi. Materac się ugina pod ciężarem.
- Violu czemu płaczesz? - Zapytał się zmartwiony Leon.
- Głowa mnie boli. - Oznajmiam. Pomału zaczyna mnie bolec, ale to nie przez to wylewam łzy.
- Masz popij wodą. - Do rąk podaje mi tabletkę. Szybko ją połykam. - A teraz się zdrzemnij. - Dodaje.
- Zostaniesz ze mną? - Pytam się. - Oczywiście kochanie. - Potwierdził. Położył się koło mnie. Wtej chwili nie chciałam być sama. Wtulam się w tors chłopaka. Przy nim czuję się bezpiecznie. Wiem, że przy nim nic mi nie będzie. Głaszcze mnie po włosach. Oczy mi się same zamykają. Po chwili odpływam do krainy Morfeusza. ***
W środku nocy przebudziłam się. Leon smacznie sobie spał. Po chwili dotarło do mnie co się wcześniej wydarzyło. Pod jednym dachem z przeszłością. Miałam nadzieję, że to już jest za mną, ale się myliłam. Przeszłość mnie dopadła. Nie zamierza dać mi spokoju. Wstałam z łóżka. Usiadłam na parapecie. Obserwowałam ciemną noc. Księżyc jasno świecił. Gwiazdy na niebie. Głowę skowałam w kolanach. Zaczęłam cicho płakać nad moim życiem. Jedyne co mnie dobrego spotkało to Leon. On zawsze sprawiał, że się uśmiechałam. Nie oczekiwał nic zamian. Zawsze był przy mnie. Moje zranione serce pokochało go bez granic możliwości. Znów się położyłam na wygodnym posłaniu. ***
Obudziłam się niewyspana. Leona już nie było. Mam nadzieje, że nie jestem sama z... A wiecie z kim. Na tą myśl lekko się wzgrygnęłam. Wykonałam poranne czynności. Ubrana w ciemne dżinsy, białą bluzkę oraz czarne baleriny schodzę do kuchni. Przy stole siedzieli Verdasowie. Normalnie sobie rozmawiali. Ernest zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało.
- Cześć kochanie. - Leon ucałował mnie w policzek. Przywitałam się niepewnie. Usiadłam koło swojego narzeczonego.  Zdala od starszego Verdasa. Czułam jego nieustanne spojrzenie na mojej osobie. Krępował mnie jego wzrok. Skupiłam się na śniadaniu. Na szczęście po posiłku niechciana osoba zniknęła z pomieszczenia. Zostałam sama z szatynem.
- Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Co się dzieje kochanie? - Zapytał się z troską.
- Nic kochanie. Na prawdę nic. - Szepnęłam.
- Muszę już wychodzić do firmy. Będę po 14:00. - Oznajmił. - A ty masz jakieś plany? - Dodał.
- Pójdę do Lu. - Odpowiedziałam. Nie chciałam zostawać sama w tym domu póki jest jego ojciec. Mam nadzieję, że długo tu nie będzie. Leon zbliżył się do mnie. Delikatnie pocałował mnie w usta. Z przyjemnością oddałam pocałunek. Trwał jakieś kilka minut. Całowaliśmy się tak jakbyśmy poznawali swoje usta na nowo. Po chwili się od siebie oderwaliśmy. Spojrzałam w jego oczy. Zapomniałam o wszystkim. Widziałam tylko jego. Nic mnie innego nie obchodziło.
- Kocham Cię. Zawsze będę. - Wyznałam.
- Ja ciebie też skarbie. - Wyszeptał. Cmoknął mnie szybko w usta i poszedł do pracy. Ja też za długo nie zostałam tam. Zabrałam torebkę i udałam się do przyjaciółki. Po kilkunastu minutach byłam pod domem blondynki. Mieszka z Federico. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła mi uśmiechnięta dziewczyna. Na mój widok jej uśmiech się poszerzył. Ciężarna zaprosiła mnie do środka. Usiedliśmy na kanapie.
- Gdzie masz ojca dziecka? - Zapytałam się.
- W firmie. A ty gdzie masz Leona? - Zwróciła się do mnie.
- Też w firmie. - Odpowiedziałam. Bracia Verdas pracują w jednej firmie jako wspólnicy.
- Słyszałam od Fede, że ojciec Verdasów zamieszkuje u was. - Oznajmiła Lu. Moja twarz w tej chwili zbladła przypominając Ernesta. Niech się wreszcie ode mnie odczepi. - Coś się Violka stało? Jakoś blado wyglądasz. Mi możesz powiedzieć. - Dodała.
- Nic mi nie jest Ludmi. - Zapewniłam.
- Nie uwierzę Ci. Zbladłaś jak usłyszałaś, że powiedziałam o ojcu Leona i Federico. - Zauważyła. Moje oczy się zaszkliły. - Ernest... - Szepnęła chyba, żeby zobaczyć moją reakcję. Pojedyńca łza spłynęła mi po policzku. - Więc to chodzi o niego. Zachowywałaś się tak za nim poznałaś Leona. Jak ciągle dręczyła Cię przeszłość... O rany to on Ci zrobił kiedyś krzywdę. - Powiedziała blondynka. Teraz zaczęłam płakać. Nie mogłam ukrywać swoich uczuć. Nie przy niej. Jest dla mnie jak siostra. Przytuliła mnie do siebie. - Jebany dupek. Niech ja go dorwę. - Dodała.
- Wiesz, że mówisz o swoim przyszłym teściu? - Zapytałam się wycierając policzki.
- Nigdy go nie lubiłam. Raz go widziałam i lampił mi się na biust. A teraz bardziej go nieznoszę. - Wyznała. - I jak zgaduję nie powiedziałaś Leonowi o tym? - Zapytała się, a bardziej stwierdziła.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - Oznajmiłam.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś? - Zadała pytanie.
- Bałam się, że mi nie uwierzy. - Wyznałam. Usłyszałam dźwięk telefonu Ludmiły. Odebrała szybko. Z tego co wynioskowałam to rozmawia z młodszym Verdasem.
- Fede mówił, że z Leonem po nas przyjadą i gdzieś pojedziemy. Nie wiem o co dokładnie chodzi. Za dużo nie mówił. - Przekazała mi.***
Leon i Federico przyjechali po 20 minutach. Kiedy się zapytałam o co chodzi. Odpowiedzieli, że jedziemy jakieś kilka kilometrów za miasto do domku w lesie. Mówili, że odpoczniemy od miasta itd. Wjeżdzając do lasu czułam się dziwnie. Jakbym ten las znała. Wszystkie wyglądają tak samo. Skarciłam się w myślach. Ale kiedy byliśmy na miejscu to się przeraziłam. To był ten sam domek co mnie więził jak byłam mała. Wysiadliśmy z auta. Chyba się cała trzęsłam.
- Wchodzimy do środka? - Zapytał się Federico. Przekroczyliśmy próg. Przed oczami pojawił mi się obraz małej ja. Jak mnie ciągnął za włosy, dotykał. To było okropne. Dla ośmioletniej dziewczynki... koszmar. Inaczej opisać się tego nie da.
- Violetta co Ci jest? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. - Zapytał się mój narzeczony.
- Nic mi nie jest. - Zapewniłam.
- Przecież widzę. Po twoich oczach widzę, że jesteś przerażona. Mi możesz powiedzieć. Pamiętaj co by nie było zawsze będę przy tobie. - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Leon to co mam Ci do powiedzenia jest straszne. - Zaczęłam. Po moich policzkach ciekły łzy. On słuchał mnie uważnie. - Kiedy byłam... - Nie dończyłam bo ktoś mi przerwał. Tym ktosiem był Ernest. Blondynka zaczęła się robić cała czerwona ze złości.
- Jak śmiesz się pokazywać na oczy. Ty draniu. Pedofilu zasrany... - Zaczęła wypieniać wszystkie przekleństwa jakie zna.
- Widzę Violu, że blondyna zna o naszej przeszłości. Piękne czasy to były. - Powiedział blondyn.
- O co mu Violetta chodzi? - Zapytał się dezorientowany Leon. Po mojej twarzy ciekły łzy.
- Oj Leonku ty nie wiesz jak się cudownie zabawiałem z Violettą? Nie mówiła Ci? - Udawał zdziwienie.
- Molestowałeś mnie jak miałam 8 lat. - Wydarłam się.
- Oj Violetko molestowanie to za dużo. Dla mnie to była tylko zabawa. - Rzekł.
- Po co mnie znów nawiedzasz? - Zapytałam się.
- Kilka lat temu nie zrobiłem tego, ale dzisiaj to zrobię. - Za pleców wyciągnął broń. Skierował go na mnie. Ze strachu zamknęłam oczy. Stałam. Po prostu stałam. Poczułam, że ktoś mnie odpycha. Upadłam na podłogę. Usłyszałam huk. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam Ernesta w kańdanach wyprowadzanego z domu. Koło mnie był Leon. Z jego ręki leciała krew.
- Leon ty krwawisz! - Przeraziłam się.
- Nic mi nie będzie. - Oznajmił. - Ważne, że Ci nic nie jest. - Pogłaskał mnie czule po policzku. Leon został zaopatrzony przez lekarza. - Lepiej będzie jak ze mną nie będziesz. Jestem synem potwora, który Ci zrobił krzywdę. - Oznajmił smutny.
- Leon to nie ma znaczenia jakiego masz ojca. Ja Cię kocham za to jaki jesteś, a nie jakiego masz rodzica. - Szepnęłam wpatrując się w jego oczy z miłością.
- Kocham Cię Violetto. - Wyszeptał.
- Ja Ciebie też. - Nasze usta spotkały się namiętnym pocałunku. Byliśmy sobą spragnieni. Od teraz wszystko się ułoży. Przeszłość raz na zawsze znika. Ernest już nic nie będzie stanie mi zrobić. Będzie siedzieć w więzieniu.
***
- Czy ty Leonie Verdas bierzesz sobie za żonę Violettę Castillo i przysięgasz, że będziesz ją kochał zdrowiu i chorobie póki śmierć was nie rozłączy?
- Tak.
- Czy ty Violetto Castillo bierzesz sobie za męża Leona Verdas i przysięgasz, że będziesz go kochać w zdrowiu i chorobie póki śmierć was nie rozłączy? - Zapytał się ksiądz.
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela. Możecie się pocałować. - Leon się zbliżył do mnie. Nasze usta zetknęły się w delikatnym pocałunku. Wszystko się ułożyło. Od teraz jestem Violettą Verdas. Za kilka miesięcy przyjdzie na świat nasza córeczka Amelia. A zastawiacie się jak kilka miesięcy temu, kiedy zabrała policja Ernesta w lesie, jak znaleźli się funkcjonariusze tam. Lu wcześniej zadzwoniła. Ernest był tak zaślepiony mną, że nie zauważył jak Lu wyciąga telefon. Nic nam już nie zagraża. Kocham Leona bez opamiętania. Od teraz mam kochającego męża i dziecko w drodze. Jednak szczęście do każnego przyjdzie. Za chmurami kryje się słońce. 
...............................................................................................................................................

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 10


Wyniki :
Została wysłana do mnie jedna pracy od Patty;* Super. I ona wygrywa główną nagrodę.
Gratujacje Os jest piękny, nawet jeśli przybyły by inne prace mam wrażenie że i tak znalazłabyś się na podium. Niedługo otrzymasz nagrody. A jutro oficjalnie os pojawi się na moim blogu.




"Jeśli masz listę dziesięciu najlepszych, to dziewięciu musisz skreślić, bo jestem ja, nie ma reszty!"
"Jeśli masz listę dziesięciu najlepszych, to dziewięciu musisz skreślić, bo jestem ja, nie ma reszty!"
Leon:


- Leon- usłyszałem wołanie Violetty, kiedy wtargnąłem do jej pokoju, na telewizorze zobaczyłem jej twarz, fakt była nie wyraźna, ale jednak widoczna. Przybiegł Diego Thomas i Federico
- Leon, to już koniec złapią nas.
- Spokojnie trzeba racjonalnie myśleć., musisz wyjechać
- Zwariowałeś nie przepuszczą mnie nawet przez granice Chicago.
- Trzeba cię wysłać do tutejszej szkoły.- powiedział spokojnie Thomas
- Jak ty sobie to wyobrażasz? - poważny już Federico
- Zrobimy trochę inny wizerunek, załatwimy fałszywe papiery, w tedy będzie w miarę bezpieczna, policja nigdy nie przeszukuję szkół, uważa je za porządne, Trochę się boje ją tam wysyłać, panuję tu lekka patologia.
- Jaka zmiana wizerunku?- Była lekko zła.
-Musimy zmienić kolor włosów - powiedziałem do niej
- Zróbcie  ze mnie blondynkę- powiedziała sarkastycznie
- To dobry pomysł, na dodatek powinnaś ubierać się dziewczęco, wtedy cię nie poznają
- Ale...- chciała zacząć swoje narzekanie ale ja się na to nie zgodziłem.
- Violetta nie marudzi, dobrze wierz, że mogą nas wszystkich pozabijać. Za wszystkie nasze przestępstwa jest tylko i wyłącznie kara śmierci. Chyba zdajesz sobie sprawę?
- Zdaję- powiedziała nie zachwycona naszym pomysłem.
- Ktoś z was umie malować, włosy???- Zapytał Thomas. Violetta przerażona, że jeden z tych szaleńców, ma dotykać jej pielęgnowany włosów.
- Ja to zrobię- powiedziałem a wszystkie oczy spoczywały na mnie.- No co?- zapytałam się przerywając ciszę.
- zniszczysz  je, ja zniszczę ciebie- powiedziała do mnie z kwaśną miną.
- Nie przesadzasz księżniczko.
- Ok, zróbcie to- Fede zasugerował się o zakup farby do włosów. I wyszedł odrazu do sklepu
- Ale ubioru mi na pewno nie zmienicie- była z siebie dumna
- No właśnie, trochę chcemy, i nie masz nic do gadania.
- Skórę też ci muszę zabrać- powiedziałem- I w tedy myślałem, że zacznie się awantura, jednak postanowiła spróbować innego sposobu. Który od nie jakiego czasu  bardzo lubiłem.
-Choć Leon do naszego pokoju, poszukamy coś?- Mogłem się domyślić, że to pułapka
- Jasne- zgodziłem się od razu, chwyciła moją dłoń i zaprowadziła do naszego obskurnego pokoju.Dziwił mnie fakt, że zamknęła drzwi na klucz
- Co się dzieję?- zapytałem
- A nic- powiedziała kuszącym głosem, pewnie coś chcę- Może chciałbyś się zabawić, z szatynką?
- Z tobą zawszę - zaśmiałem się
- A czyli wolisz mnie- jako szatynkę
- Viola- wiedziałem że ta rozmowa nie będzie niczym dobrym.
- A no tak wolisz blondynkę, Może od razu się przefarbuję!!! Żebym była dla ciebie atrakcyjna.
W  ogóle całą mnie zmień!! Już ci się całkiem nie podobam!!!- momentalnie z agresji, zaczęła płakać.
- Viola wszystko ok?- podszedłem do niej
- Przepraszam Leon, nie wiem co mnie napadło.
- Już spokojnie, może się połóż.Zaraz przyjdzie Fede i będziemy musieli przefarbować te włosy, a za tydzień pójdziesz do 2 liceum.
- Ok, a ty umiesz malować włosy ?
- Tak, mamię kiedyś farbowałem jak nie mieliśmy na fryzjera
-A może będzie mi ładnie?-
- Na pewno Bella- uśmiechnęła się do mnie, wróciliśmy do sąsiedniego pokoju.
Violetta:
Po jakiś 2 godzinach miałam całkiem inny kolor, ubrałam się w kolorowe spódniczki i urocze bluzki.Czułam się źle. A teraz  czeka mnie udawanie, udawanie Isabel Curtó miłej pomocnej uczennicy.
....................................................................................................................................................................







piątek, 25 marca 2016

Rozdział 9


I chociaż walczysz z całych sił,
O coś więcej niż parę chwil.
Po cichu ciągle wierzę, że
Nadejdzie taki dzień
Gdy wrócisz by stąd zabrać mnie
I powiesz mi
Wciąż kocham cię
Wciąż kocham cię.





W mieście, wszystko się zatrzymało, słyszeliśmy trzy alarmy,  nigdy w życiu nic nie było tak głośne, jak teraz, co się dzieję. Wszędzie gruzy, wszędzie martwe ciała, widzę go leżącego, mężczyznę, który poświęcił całe życie, aby nic mi nie zabrakło, mężczyznę o zmarszczkach, które nie były oznaką starości, uznawałam je za oznaki cierpienia. Kochała tylko jedną nad życie, mimo ile bym się starała, ją kochał bardziej, byliśmy prawię takie same..Jednak , to ona oczarowała jego serce do końca. Wiem co czuł, też ją kochałam, ale nigdy tak jak on. Bał się śmierci, mimo to, że wydawał się człowiekiem mało strachliwym. Wierzył w Boga, ale wiedział że nie dostanie się do raju, według niego był stracony. Ale chyba nikt, nie jest osądzony, na zawszę? Zginą mój ojciec.  Histeria, władała mną, krzyczałam, byłam na celowniku, nie czułam strachu. Wiedziałam, że strzeli tylko to umieją najlepiej. Poczułam mocne szarpniecie, przez Leona. Schowaliśmy się za ścianą, kamienic, która była w nie naruszonym stanie.
- Oszalałaś!!!!!! Violetta, mieli nas na celowniku !!!!- krzyczał na mnie, nie miał zamiaru przestać. Jego ubranie było brudne, pokrwawione, a na policzku znajdowała się nowa rana od oparzeń.
- Zarządzam batalią,, muszę mieć wszystko pod kontrolą, nasi przodkowie pracowali nad tym. Wiedziałaś na co się piszesz. - Jego ton zamiast się uspokaja, był coraz groźniejszy, był w szoku. Nie miał zamiaru przestać lamentować.- Violetta, to jest wojna.
- Ucieknijmy tam daleko, gdzie nikt nas nigdy nie znajdzie. Tylko ty i ja.
- Violetta, to jest życie, pamiętaj to co widzisz dzisiaj, jutro zobaczysz w całkiem innym miejscu.
- Leon- jedna gorzka łza spłynęła po moim policzku.- Podał mi pistolet, chwyciłam go.
- Pamiętasz za co to robimy?- zapytał
- Za dzieci wygnane takie jak my- powiedziałam
- Popatrz oni na to czekają. Czekali żeby nas zabić, jesteśmy niechciani. Gorsi. A wiesz dlaczego?
- Bo nie chcę być ich służącą, niewolnicą, chcę spełnić marzenia. Leon jak my doprowadziliśmy do tego ?
- Nie wiem- odpowiedział strzelając do mundurowego ze strony władzy. Władza nie walczy, walczą tacy jak my. Jeśli damy radę, włamiemy się do parlamentu.
Ale stop.... To dopiero nadejdzie. A ważniejsze jest to co się stało przed.

- Aaała boli- Zaśmiałam się kończąc zakładając plaster na jego czoło. Wygląda z nim tak rozkosznie, ale prawda boli, wiem że on może być bezlitosny w czasie kiedy chodzi o moją sprawę.
Udowodnił to ostatnimi czasy, zabijając jednego z ważniejszych ludzi, tutejszej meksykańskiej. Super teraz mamy naprawdę, tragiczną sprawę. Zamiast mieć sojuszników, to kolejny wróg do kolekcji. Ich celem są tylko dobra materialne. Nasza grupa przestępcza, chcę wolności. Nie wyjaśniłam wam jednej z najważniejszych spraw naszego rządu. Głosować na nową władzę, mogą tylko mieszkańcy  środkowej części stanów, ci po lewej czy prawej strony, poświęceni są ciężkiej fizycznej pracy. My nawet nie mamy metryk urodzenia. Jedynym dokumentem jest legitymacja STB na której napisany jest numer i nazwisko rodziny, oraz stan majątkowy. Spał, obserwowałam go, ziewał delikatnie. Bardzo go kocham, powtarzam to już 10 raz, ale czy każda dziewczyna marzy o tym, co ja teraz przeżywam. Chciałam cały czas być przy nim. Włączyłam stary telewizor, jest godzina 19:00 same wiadomości. Mówione jest o napadzie na bank jubilerski, i że dwie znienawidzone mafię musiały działać razem. Zamarłam kiedy na ekranie starego telewizora, pojawiła się moja twarz.  W poszukiwanych....
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Wiem że średnie, ale już chciałam dodać przed Niedzielą. Wesołych świat.
Trochę mi smutno bo nie napłyneła do mnie żadna praca ,a le faktem jest to że dopiero co rozpoczełam konkurs. I wiem że potrzebujecie czasu. Wiecie użadzałam na tym blogu 2 razy konkurs i nikomu sie nie chciało, więc myśle na ten temat pesymistycznie