Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 14



Podobny obraz

Czemu ty się, zła godzino, 
z niepotrzebnym mieszasz lękiem? 
Jesteś - a więc musisz minąć. 
Miniesz - a więc to jest piękne. 


Uśmiechnięci, współobjęci 
spróbujemy szukać zgody, 
choć różnimy się od siebie 
jak dwie krople czystej wody.
               
Wiesława Szymborska 


Leon!  Boli!. -Powiedziała już pełnoprawna osiemnastolatka do swojego sześć lat starszego partnera.
- Cichutko, wszystko jest  w porządku zaraz będzie dobrze.- Uśmiechną się do swojej ukochanej
-Ufasz mi kochanie.- Szepną do jej ucha. 
- Ani jedno wspomnienie nie mówi inaczej.-Wyszeptała i wtedy wielki ból zmienił się w niesamowitą rozkosz dwojga ludzi.

Violetta :
Dzisiaj tylko tak mogę to wspominać, nasz pierwszy raz. Jestem obecnie w drodze do małej wsi  100 km to Chicago gdzie obecnie bombardują miasto. Jedziemy małym  samochodem, który został stworzony  przed feudalizmem który powstał prawie wiek temu, z uwagi na bezpieczeństwo mam zakrytą twarz, po napadzie na sklep jubilerski jestem poszukiwana w całych stanach. Nie mogę skupić się na drodze wiedząc, że Leon jest tam. W środku tykającej bomby, która zabije nie tylko naszych braci, a wielu nie winnych cywilów.  Ale większość z was zgodzi się ze mną, czy któraś z was chciała zostać prostytutką. Proszę podnieście rączki, no dalej, a ty chłopcze chciałbyś zostać dilerem i narażając swoje życie dla wyższych sfer.
Prawo jest dyskryminujące, jeden z adulów może bezkarnie zgwałcić kobietę która należy do stanu ostatniego, który jest na samym dnie systemu. Właśnie tak, została poczęty mój mąż.

Ubrana byłam w białą sukienkę po mojej mamie, z uwagi na to, że byłam dosyć chudsza od mojej mamy. Oddałam sukienkę w pod opiekę Ludmiły, ona nie tylko ją zwęziła, a idealnie ozdobiła nadając jej skromnej wyrazistości. Miałam pokręcone włosy i wpięty wianek z prawdziwych stokrotek. Oczywiście podstawowym elementem były kolczyki od Leona, które dostałam w dniu moich urodzin. Cała uroczystość była w bunkrze, ponieważ państwo nie pozwalało zawierać ślubów stanu niższemu niż medinii którzy byli przed nami. Udało nam się wynegocjować od księdza, który był dopiero od paru dni na misjach i nie koniecznie wiedział o prawie panujący tu. Skorzystaliśmy z okazji.
Nie zapomnę do końca życia, wojna dopiero się zaczęła, byliśmy przepełnieni radości, nie wiedzieliśmy, że wojna to nie zabawa. Na ślubie byli wszyscy bracia i tata, który umarł dawno po tym wydarzeniu i zdołał dać Leonowi błogosławieństwo.
- Czy ty Leon Verdas bierzesz o tą Violettę Castillo za żonę?
-Tak.
- A ty Violetto bierzesz Leona za męża?
- Tak.
- Ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci.- Powiedzieliśmy wspólnie, następnie złączyliśmy nasze usta w pocałunku.

-Miałam go nigdy nie opuścić, obiecywałam przed Bogiem- Nawe nie zdawałam sobie sprawy, że powiedziałam to głośno.
- Słucham?- Gwałtownie odwróciła się Amber.- Violetta, ile razy już ci tłumaczyłam, że tak należy zrobić, pomyśl o dziecku.
No tak dziecko, mam wrażenie, że popsuło nam wszystko, nie miejcie mnie teraz za złą matkę, ale jakby nie ono mogłabym być teraz z Leonem. Wbrew pozorom chcę być matką, ale nie teraz, kiedy nie wiadomo czy ojciec dziecka przeżyje.
Tak bardzo go kocham.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz