Violetta:
-ale co zamierzasz wiesz jestem chętny,i zaczął się śmiać.
-ha ha bardzo śmieszne muszę ci opatrzyć nogę.
Posłusznie zdjął spodnie zaczęłam delikatnie opatrywać łydkę.
-ała
-a co ty myślałeś musi poboleć.
-zamknij się idioto,usłyszałam darcie się Ludmiły.
-ej blondi nie denerwuj się tak bo ci żyłka na czole wibruje.
-myśle że się nie lubicie.
- ja nie wiem ona coś do mnie ma.
-a spoko park nadal aktułalny.
-ups mam zebranie w szkole.Chyba że chcesz iść zemną?
-chętnie pójdę z moim księciem.
- to co 15.30 w parku okey.
-dobra
-ja lecę obiecałem że przyjdę przed 6.00 muszę zrobić śniadanie.O kur...cze już 5.00 lecę.
-chodzi ,wysunęłam ręce żeby go przytulić on zamiast odwzajemnić miśka pocałował mnie.
wyszedł.
Godzina 15.00
-Violetta musimy pogadać.
-o co chodzi Lu.
-wyjerzdżam na tydzień,a to mieszkanie sprzedaje.
-okey naiwyzęj wrócę do ojca ale to plan zet
-muszę już lecieć ,potem się spakuje.
-mam pytanko gniewasz się na mnie
- nie jestem ci wdzięczna.Lece.
PARK
- hej piękna idziemy tak.
-tak mój przystojniaku.
Szliśmy jakieś pół godziny.
-jesteśmy.
-państwo Verdas już są.Powiedziała to amy się zaśmialiśmy.
-Zaczniemy tak prosimy żeby państwo wymieli się obiązkami na dzień dziecka.
-Panie Leonie słyszałam że pan gra na gitarze i śpiewa morze pan być atrakcją dla dzieci.
-to bardzo dobry pomysł,wtrąciła się jakaś pani a pan potwierdził.
- no dobra okey ale Violetta ma zemną zaśpiewać.
-no dobrze,zgodziłam się możliwość śpiewania z moiym chłopakiem.
po godzinie wyszliśmy.
Leon:
Wyszliśmy zauważyłem że Violetta jest smutna.
-co jest kotek?
- a nic po prostu nie mam gdzie się podziać.
Ludmiła wyjerzdza a ja nie chce wracać do ojca.
-możesz z nami zamieszkać ale nie wiem czy Teddi się zgodzi.
-naprawdę?
-chodzi podjedziemy motorem a jak nie chcesz to możemy pojechać autobusem.
-niech się zastanowię autobus.
-dobra autobus.
poszedłem do kiosku kupiłem dwa bilety.
- dobra w jednej ręce są bilety a w drugiej nie ma jak wybierzesz pustą jedziemy na gape ja wybierzesz bilet kasujemy.Okey
-okey
- no więc ence pence w której ręce.
-więc jedziemy na....
gapę.
Violetta:
Weszliśmy do autobusu weszliśmy.Ja usiadłam koło okna a Leoś obok mnie. Położył ręce na moim udzie. Nie powiem podobało mi się. Nagle weszły kanary.
.........................................................................................................................................................................................................................
szkoda że nikt nie komentuje :( ale takie życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz