Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Wiesława Szymborska
Violetta:
Od dwóch tygodni moim nowym miejscem zamieszkania jest mały domek na wsi. Jest tam spokojnie i beztrosko aż trudno jest uwierzyć, że w kraju obecnie toczy się sroga wojna. Jednak błogość jaką odczuwam jest chwilowa, momentalnie przypominam sobie o moim mężu. Najgorsza jest nieświadomość, boje się, że pewnego ranka dowiem się, że mój Leon nie żyje. Wtedy strasznie się denerwuje odczuwam ogromny stres, co w moim stanie nie jest dobrym pomysłem. Ale nie mogę tak muszę w końcu do niego dołączyć, w końcu jestem członkinią kruków. Jednak wiadomość o śmierci Leona pokrzyżowały mi plany i urodziłam wcześniej niż było to planowane.
Czternastoletni Leon jak co dzień wstał równo o szóstej do pracy. Mimo swojego młodego wieku, już pod ją się dorywczej pracy na budowie. Pracodawca przyjął go z uśmiechem na twarzy, bo nie letni brał bardzo mało za ciężką fizyczną pracę. Cóż mógł począć młody chłopak. Mimo szczerych uczuć którymi darzył swoją matkę. Ona wobec niego miała inne intencje, darzyła go jedynie nienwiścią. Bo w sumie jak można kochać, dziecko z gwałtu? Leon nigdy nie obwiniał ją za to, że nie potrafiła go pokochać. Na początku jako dziecko bardzo to przeżywał, zajęło mu kilka dobrych lat aby zrozumieć matkę. Wiedział, że do miłości nie można zmuszać. Angela, bo tak miała na imię matka Leona. Zazdrościła Marii, matce trójki niesfornych rozrabiaków i jednej ostatniej księżniczki. Jej życie poukładało się sto razy lepiej, mimo iż nie była wolna, miała raj na ziemi. Dzieci, kochający mąż i robiła coś w imię ludzkości. Nie bała się postawić, przeciwko władzy. Jej serce ciągle cierpiało, wiedziała że German nigdy jej nie pokocha. Została brutalnie zgwałcona przez jednego z wyższych sfer, jej życie straciło na zawsze sens i popadła w depresje. Starała się pokochać Leona, w pewnym momencie jej się udało, do pewnego czasu, kiedy rozeszły się wieści o pojawieniu się na świecie małej Castillo. German ma w końcu córkę, tak jak pragną- Pomyślała.
Leon karimił się zaróno bolesnymi wspomnieniami
Leon :
Słyszeliście kiedykolwiek słowa: Co bóg złączył człowiek
niech nie rozdziela.
Jednak co miało zrobić dwóch kochanków, kiedy oboje zostali
podjęci najcięższej próbie.
Violetty nie widziałem od ponad dwóch miesięcy. Nasze
dziecko pewnie się już urodziło, ciekawy jestem czy to chłopiec czy mała urocza
dziewczynka.
Leon wiedział, że musi ogłosić informacje o śmierci. To była
część jego planu a, byłem na ostrzu
noża. Ojciec przechwycił plany miasta, chociaż nie byliśmy najgłupsi zostawiliśmy
kopie. Mimo wszystko przez to nieoczekiwane zdarzenie, jest o krok do przodu. Mamy
klucz do miasta i kopie planów. Paradoksalnie szansa jest, jednak nie
zrealizujemy planu. Kiedy na każdym kroku będą mnie poszukiwać. Trzeba ogłosić,
że zmarłem obok ratusza. Zamiast Tomasa byłem tam wódz buntowników. Jednak nie
jestem wstanie stwierdzić, jak na tą wiadomość zachowa się Violetta. Nie mogę
mieć pewności, czy stres nie odbije się na naszym dziecku. Nie potrafiłbym
sobie tego wybaczyć. Faktycznie
powiedziałem, że to jest nieodpowiedni czas. Trudno, przecież to nasza wina.
Chciałbym kiedyś zobaczyć córkę czy syna. Aktualnie walka jest wstrzymana, aby
upamiętnić moją śmierć. Toczona jest akcja propagandowa. Wywieszane są kartki upamiętniające
moją śmierć, a przywódcą buntu jest sam Diego. W rzeczywistości władze mam ja.
Tęsknie za Violettą.
Violetta:
Urodziłam przedwcześnie małego ślicznego chłopczyka. Postanowiłam
nazwać go Tomas na cześć mojego zmarłego brata. Miał śliczne czekoladowe oczka
jak Leon. Zabrali i go. Pewnej chłodnej środy , przyszli rozpoznali mnie i moje
dziecko. Zostałam przeniesiona do więzienia, a Tomas został mi odebrany.
Siedziałam w zimnej brudnej celi. Wiedziałam, że nie zabiją mnie. Przecież nie
mieli by w tym korzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz