Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 stycznia 2018

Rozdział 1 s2

Violetta:
Czy warto mówić o sprawiedliwym zwycięstwie? Kiedy na polu bitwy zostaje jedna osoba. Z wielotysięcznych armii, zostajekilka osób. Co teraz? My nie potrafiliśmy zadbać o siebie, a co dopiero o tych ludzi którzy nas zaufali. Kiedy przychodzili pod moje błogosławieństwo.Nie potrafiłam zająć się własnym synem, przez mnie leży w grobie. Od dwóch dni siedzę na wzgórzu z którego obserwowałam losy wojny. Nie przeszkadzały mi problemy takie jak brak wody czy wyżywienia. Zmęczona ponad czterdziesto godzinnym wpatrywaniem się w jeden punk. Z transu otrząsnęła mnie ciepła dłoń należąca do mojego brata Federico. Gdy ujrzałam go momentalnie się do niego przytuliłam, czułam ulgę nie zostałam sama.
- Co z Diego?- Nie mogłam nie zadać mu tego pytania.
- Został postrzelony.- Moje ciało ogarnęła fala dreszczy, a oczy zaszkliły. – Violu, nabój nie był głęboki, przeszedł operacje. Miesiąc, dwa i wstanie na nogi. – Popłynęła mi łza szczęścia. Jednak nadal nie wiedziałam co z moim mężem.
-Leon- Powiedziałam niewyobrażalnie cicho.

- On.- Zaczął cicho.

Widząc wuzerunek Verdasa w telewizji, uświadomiłam sobię co chciał przekazać mi Fede.
Wynik losowania nie zawszę uhonoruje nas wygraną sześciocyfrowej liczby, którą mamy zamiar wydać na zwyczajną konsumpcje. W takim losowaniu nic nie tracisz, o prócz kilku drobnych monet i nadziei na polepszenie swojego bytu.
Podczas wojny jest podobnie jedna osoba wygrywa, najczęściej monarcha, zwykli ludzie są tylko pięciozłotowymi monetami. Małą stratą.

Jedynie na co miałam ochotę tego wieczoru to zapomnieć o wszystkim, chociaż to do czego doprowadziliśmy będzie skutkowało dużymi konsekwencjami. Każda rewolucja jest zła, nawet mająca czysto społeczne cele. Przegraliśmy tą walkę. Leon został schwytany, jego egzekucja ma odbyć się na głównym rynku. Mój mąż zginie, a Federico mój najmłodszy z braci codziennie razem z resztą gangu, próbuje na to zaradzić. Nie mogę pozwolić na śmierć, miłości mojego życia.


-Długo jeszcze będziesz wmawiała sobie, że cię nie pociągam-Odezwał się 22 letni mężczyzna, do swojej 16 letniej koleżanki.
- Pff, błagam cię myślisz, że jesteś najprzystojniejszym krukiem?- Droczyła się z nim tak od wielu lat. Głupie żarty młodych ludzi, z czasem przeradzały się w flirt.
- Nie przyszedłeś czasem do mojego ojca? Jeszcze go nie ma ?
- Nie. Specjalnie powędrowałem tu wcześniej. Zdajesz sobie sprawę, że powinnaś mi podziękować.
-Niby za co?
- Możesz podziwiać moją osobę.
-Oczywiście,- Powiedziałam sarkastycznie.
- Spłonęłabyś jakbyś zobaczyła mnie bez koszulki, skarbie.- Powiedział cicho, do jej ucha.
- Zawsze możemy się przekonać, Verdas- Chłopak nie komentując sytuacji od razu zdjął z siebie koszulkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz