Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 lipca 2017

Prolog 2

Leon:
Całą noc czekałem, aż się obudzi. Obserwowałam jej poranione od sznurów nadgarstki. Jej szyja pokryta była świeżymi malinkami. Nie myła dawno włosów, na pierwszy rzut oka widać było, że nie są pierwszej jakości. Zakrwawiona warga, była tylko z jednym z wielu ran po wczorajszej upojnej nocy mojego ojca. Natalia przyszła z pomocą, chciała umyć Violettę. Nie mogłem się na to zgodzić, to moja żona i ja powinienem się nią opiekować.  Dostałam miskę i szmatkę. Moja kobieta powinna kąpać się w kwiatach i najdroższych zapachach świata. To takie niesprawiedliwe. Podniosłem jej rękę , szybko ją obmyłem. Siniaki pokrywały całą powierzchnie jej ciała. Wytarłem resztki krwi zaschnięte z jej krocza. Gryząc się w myślach. Nie mogę zostawić tysięcy ludzi, jutro jest planowana akcja. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczy, wybaczy przed śmiercią, która od dawna na mnie czeka.

 3 tygodnie póżniej:
Violetta:

Już od tygodnia zostałam zakwaterowana do swojego pokoju.  Leżałam i karmiłam się emocjami nadchodzącymi jak burza. Chciałam rozmyślać nad miłymi wspomnieniami. Moimi braćmi, mojego ojca i ledwo kilkumiesięcznego syna. Który jeszcze nie doczekał się godnego pogrzebu. Mimo, że nadal czułam ból do Leona wiem, że postępuje odpowiednio. Modlę się ab wrócił do mnie cały i zdrowy. On nie może zginąć. Od paru godzin słyszałam  od głosy za drzwiami budynku. Byłam przekonana, że ktoś wykrzykuje moje imię. Pomimo znaczącego zakazu wychodzenia z budynku postanowiłam zobaczyć co się dzieję. Na zewnątrz przywitało mnie paro tysięczna armia. Jeden z nich zbliżył się  do mnie.
- Violetto twój mąż  i bracia dali nam nadzieję. Dał nadzieję na lepsze jutro. Zdobyliśmy jedną z najważniejszych siedzib. Po kilku miesięcznym oblężeniu, wreszcie się udało. Bardzo jesteśmy w wdzięczni. Wyruszamy teraz na górę panów, pomścić twojego małego synka.
- Walczcie o swoje dzieci. Mój syn nie wróci. Proszę was tylko abym odzyskała męża.
Armia ruszyła, miałam wrócić do pokoju ale nie mogłam pobiegłam. W miejsce mojej pierwszej randki z Leonem. Było to piękne wzgórze na którym rozbiegał się widok na panoramę miasta.  Miasto  było w ogniu, huk przykrywał moje myśli.  W środku był chłopak, jedyny którego kochałam. Łzy ciekną mi strumieniami. Tam byli mali chłopcy, miałam wrażenie, że w ogniu widzę mojego ojca płaczącego. Co dzieję się z jego synami i jego małą córeczką. Mam 20 lat, wojna skończy się tej nocy, a kto wygra zmieni bieg historii.

Mojej historii.

;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
Kochani bardzo pragnę mieć zwiastun do tego opowiadania. Jednak moje umiejętności w montowaniu są na poziomie zamieszczenia kilku slajdów. Może któraś z moich czytelniczek ma talent i chciała spróbowac coś z kleić. 
Powracam z 2 częścią. 

1 komentarz: