Violetta:
Byłam więziona 14 dni 8 godzin i 38 sekund. Kiedy obudziłam
się ujrzałam promienie światła wpadające do pokoju. Nie byłam w mojej obskurnej
celi. Jednak pomieszczenie przypominało mi szpital. Dopóki nie zobaczyłam Natalii,
która ponownie bandażowała moją łydkę. Poczułam ogromny ból, nie kontrolując swoich
emocji pisnęłam. Budząc małego chłopczyka leżącego, pół metra ode mnie.
- Witaj ciociu.- Pochwali zorientowałam się, że to Amadeusz.
- Amadeusz. Żyjesz.- Próbowałam się do niego uśmiechnąć. Nie
miałam siły.- Gdzie jesteśmy?
- W naszej głównej siedzibie. Wujek Leon, był u ciebie w
nocy. Trzymał cię za rękę i płakał. – Zdziwiłam się na słowa Amadeusza, mój
Leon rzadko płakał. Podczas pogrzebu własnej matki nie uronił ani jednej łzy.
- Kiedy tu przyjdzie?- Chciałam go jak najszybciej zobaczyć.
Szukałam wsparcia. Nie mogłam się pogodzić, ze śmiercią mojego synka. Żałuje
słów, które powiedziałam, że urodził się w nieodpowiednim momencie.
- Nie wiem pojechał na misje. – Popłynęła mi łza. Zadawałam
sobie pytanie dlaczego nie chciał zostać prz mnie.
Koniec
Części pierwszej
Już jestem z powrotem
OdpowiedzUsuńWybacz, źe mnie nie była, ale teraz już nadrobiłam zaległości
Opowiadanie jest cudowne ❤
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam
Mrs. Devil
(Kiedyś Patty;* Super)