Violetta:
Na zawsze…..
W sercu na zawsze……
Tomas
Taki napis umieściliśmy w trumnie mojego brata.
Nie wiesz kiedy to się skończy.
Jesteście wszyscy światkami naszej historii, mojej historii,
mojej i Leona.
Miną już 2 miesiąc wojny, wojny domowej. Państwo nas wyniszcza , mój brat , mój kochany braciszek
Tomas osierocił swoje dziecko. Miał dosyć, walczył pod ratuszem, walczył dla
swojej małej księżniczki. Wbrew pozorom nie chcieli nas zabijać, najwygodniej
im było jakbyśmy wrócili do swoich zajęć. Wsadzali by nie winnych ludzi za
kratki, za niedopracowane godziny. Mało wam opowiadałam skupiłam się na
historii, ale po co to dalej opowiadać skoro nie znacie struktury i zasad
panującym w państwie. Piętnaście procent ludzi to bogaci przedstawiciele
długoletnich rodów- którzy żyją z naszej pracy, a to albo policjanci, sędziowie
i adwokaci - którzy zarabiają dosyć sporo, nie zapominajmy że wszystkie wyroki
są na korzyść dziedziców, my czyli ludzie gorszej półki jesteśmy większą częścią tego całego
systemu. Wojna toczy się w 3 metropoliach Chicago, Nowy Jorku i Las Vegas.
Jeśli nas wszystkich powybijają, nie będzie kto za nich
pracować i cała ich wyimaginowana
gospodarka, runie w gruzach, tak samo jak nasze ciała. Nie mamy refundowanej
opieki zdrowotnej, jeśli nie jesteś w
stanie pracować lepiej umrzyj. Nasz gang okradał banki by móc wkupić od Europy
potajemnie broń. Nie mam idealnego
wyposażenie, ale walczymy z policjantami. Nasze państwo nie posiada wojska,
nikt nie chciał do niego wstąpić mimo, że obiecywali dużo jedzenia i pieniędzy.
Spokojnie była to tylko manipulacja, abyśmy wstąpili po ich stronę, jeszcze za
nich walczyli. Każdy mieszkał w obskurnych kamienicach, jak mówiłam wcześniej
nie jesteśmy zameldowani, po śmierci matki Leona, zamieszkał sam. Na szczęście
nie został zgłoszony. Jeśli by trafił do domu dziecka, już by nie żył. Zabijali
się tam, z nudów, jeśli ty zostałeś kozłem ofiarnym miałeś niezłe doświadczenie
od losu. Mieliśmy fart-a , jakoś przeżyliśmy, aż do teraz mój ojciec i
najstarszy z naszej piątki. Tomas..
Aktualnie siedzimy w naszej kryjówce, w podziemiach. Jest z
nami tysiące ludzi, państwo postanowiło strzelać Jedynym wyjściem schować się
na obrzeżach miasta pod ziemią. Jest gorąco, delikatnie przecieram rany, mojego
chłopaka, on łapie mnie za rękę i dotyka już mojego bardzo dużego brzucha.
Przez te dwa miesiące cudem udało się nie poronić naszego dziecka. Jestem w
dziewiątym miesiącu, mogę w każdej chwili zacząć rodzić. Nie chcę, chcę mieć
dzieci, ale nie teraz. Te gwiazdy na które patrzę teraz, są przepełnione krwią.
Z mojego transu przebudziło mnie małe dziecko.
- panie Leonie- wyszeptało całe się trzęsło - Czy już
strzelają… Ostatnio jak strzelali, mamusia umarła. Czy ja też umrę ?
- Nie jesteśmy daleko, to nie realne – powiedział surowo
Leon.
- panie Leonie
- Tak?
- Czy możecie się mną zaopiekować, a w szczególności pani
Violetta.
- Violetta nie może się jeszcze bardziej stresować.
- Leon! To dziecko jego mama nie żyje.
- To niech znajdzie sobie innych rodziców. Jest tu pół
tysiąca ludzi, ja nie mogę jestem przywódcą, a ty wiesz w jakim jesteś stanie.
Jak bym tylko wiedział.- Krzyczał
- Jak byś tylko wiedział! To byś się ze mną nie pieprzył tak
?
- Violu- powiedział już ciepłym głosem.- Nie chcę aby moje
dziecko wychowywało się bez ojca. A ja jako przywódca jestem odpowiedzialny za
wszystkich, moje życie jest narażone sto razy
bardziej. Jak mogę spać z myślą,
że mogę osierocić swoje własne dziecko?
- Pamiętasz ten sylwester, ten pocałunek przy gwiazdach ?-
spytałam
- Violu pamiętam każdą chwilę z tobą. Do czego zmierzasz?
- Czemu wszystko się zmienia? A gwiazdy pozostają takie
same?
- Bo to nie są jeszcze te gwiazdy, nadejdą nowe, może się
ich nie doczekam. Ale ty będziesz oglądać je każdego dnia.
Wtedy słyszeliśmy tylko, jeden wielki hałas, wszystko
drżało. Zrzucili bomby w najbardziej liczną dzielnice biedy. Slumsy były na
większym poziomie niż ta dzielnica. Moja rodzina mieszkała lepszej dzielnicy,
kwestia szczęścia. Dzieciaki z tej dzielnicy, albo stawały się prostytutkami,
dilerami, złodziejami. Było duszno, ktoś zwolnił miejsce abym mogła spokojnie
usiąść. Z tyłu zobaczyłam chłopaka, bardzo mi kogoś przypominał, Nie wiedziałam, że odegra ważną rolę w tym
czasie.
-Ej, Violka fasolka!!- krzyknął do mnie chłopak miał 16 lat nie
znałam go, zdziwiło mnie to, że wie kim jestem . i jak mam na imię Miałam dopiero 10 lat, zdziwiło mnie, że ten
chłopaczek ją zna. Pamiętam, ,że pytał się o Leona.
- Słuchaj mała wiem, że Leon mówi ci wszystko. Powiedz mi
gdzie jest!!- Podejrzewałam, że jest od grupki Aleksa. Od zawsze, mogliśmy się
pozbyć każdą podejrzaną grupkę, która nie chciała pomóc w buncie, a jedyne na
czym jej zależało to na rzeczach materialnych. Tylko oszczędzaliśmy Aleksa mimo
tego, że Leon go nienawidzi, to jest jego brat.
- Nie wiem- powiedziałam cichutko. Bałam się go, Leon mi o
nim trochę opowiadała, to najlepszy kumpel Aleksa, zgwałcił parę dziewczyn z
jego dzielnicy.
- Obiecuję, że jak podrośniesz i twoi braciszkowie wciągną
cię do tej grupy, zerżnę cię pierwszy. Na szczęście w moją stronę podbiegł
Diego, już sami mogli sobie wszystko wyjaśnić. Pobiegłam jak najszybciej do
domu, zaczęłam płakać , sprawy związane
z seksem, w moim okresie dojrzewania były dosyć straszne. Ludzie mówili o
licznych gwałtach, na młodych dziewczynach. W telewizji, nic o tym nie mówili,
jedynie co zdarzyło się w życiu dziedziców Lub poszukiwani, tak jak ja. Szukało
mnie całe państwo, musieliśmy przebywać w tej dzielnicy. Na której obecnie
jesteśmy, pamiętam groźnych bandytów I tego meksykanina którego zabił Leon.
Zmienił się, czasami go się boje, kiedyś był nieskazitelny. Teraz nawet się nie
uśmiechnie, za dużo, go to kosztuję.
- Chwila !- Leon chyba zauważył na kogo się przyglądam
Zwrócił się do chłopka
- Ja cię znam! Pracowałeś dla mojego brata
- Po co ci to wiedzieć!
Zabijesz mnie ! Nie zrobi mi to różnicy
- Nie zabije cię, tylko powiedz mi czy Aleks żyje?
- Nie, razem z bratem Castillo nie wiem jak on tam Tomas zostali zabici pod ratuszem
napadając na jednego adwokata.
- Czy Aleks mówił, jaki to adwokat.
- Nie jestem pewny, ale to chyba twój ojciec.
- Kazał zabić swojego
ukochanego syna, nie uwierzę to.
- A jednak, podobno stwierdził, że nie jest mu potrzebny.
Chciał zrobić z niego policjanta, on jednak się nie zgodził.
Zazdrościł ci, że byłeś nie zależny od wszystkich i sam utworzył swoją mafie.
- Przecież mógł być z nami. Czemu wolał działać na własną
rękę jeszcze do tego Psuć wszystkie nasze plany.
- Ty razem z ojcem toczysz wojnę, a twój brat nie chciał być
po żadnej stronie.
- Nie rozumiem to po co były mu kluczę do miasta, skoro
plany mieliśmy tylko my.
- Adam był pod ratuszem, klucze do miasta ma Federico, pod
czas akcji zamachowej działali razem. Wiem, że ty masz plany miasta, aby je
aktywować trzeba pamięć USB podłączyć do komputera. Jednak hasło jest
wygrawerowane na kluczu, które aktualnie jak wspomniałem wcześniej ma Federico.
- Co się dzieję z moimi braćmi?- Odezwałam się, jestem
zdenerwowana, chociaż nie mogę dla dobra dziecka.
- Nie wiem mała. Już i tak bez znaczenia, więcej nie wiem.
Jeśli nie będziecie mieć dostępu do planów miasta nie wygramy tego. Nawet nie
wiemy gdzie jest ich siedziba
- Muszę znaleźć Federico!- powiedział do mnie chwytając za
ramiona.
- Idę z tobą, nie puszczę Cię
- Violeta uświadom sobie jesteś w ciąży Pójdziesz razem z
tłumem, Amber się tobą zaopiekuję. Przetransportujecie z tego miasta na mało
wieś, daj Boże aby wam się nie stało. Tam spokojnie urodzisz, wiem gdzie
będziesz od razu po wojnie przyjdę. Ucałowałam go jak najmocniej, beczałam, przecież
jeszcze się zobaczycie, wmawiałam sobie, chociaż wątpiłam.
- Jeszcze się zobaczymy – to ostatnie co usłyszałam od niego tamtego
dnia.